Podobnie jak tradycyjne wierzenia kultur „prymitywnych”, również i kultura, którą reprezentujemy opiera się na bezdyskusyjnych założeniach. To, co traktujemy jako daną nam rzeczywistość, zależy od paradygmatu, na bazie którego budujemy nasze życiowe doświadczenia. W swojej rewelacyjnej książce „Globalna zmiana umysłu” dr Willis Harman wymienił trzy paradygmaty, w oparciu o które rozwijała się (i nadal rozwija) ludzkość.
Paradygmaty ludzkości
1. Materia tworzy umysł
Podstawowym tworzywem budowy wszechświata jest materia. Rzeczywistość poznajemy poprzez badanie otaczającego nas świata. Świadomość powstaje z materii na jednym z etapów rozwoju ewolucyjnego. Świadomość nie istnieje poza organizmem żywym.
2. Dualizm, czyli materia i umysł
Wszechświat zbudowany jest z materii-energii i umysłu-ducha.
Materię-energię bada się przy pomocy instrumentów naukowych. Umysł-duch poznajemy poprzez metody eksploracji wewnętrznej.
3. Transcendentny monizm (umysł tworzy materię)
Świat fizyczny jest tym dla wielkiego umysłu, czym obraz ze snu dla umysłu indywidualnego. Ostateczna rzeczywistość ukryta za zasłoną świata fizycznego jest poznawalna nie przez zmysły, a dzięki intuicyjnemu wglądowi.
Świadomość nie jest produktem końcowym materialnej ewolucji: przeciwnie, jest początkiem materialnego doświadczenia.
W naszej kulturze filozofia opiera się na anachronicznym modelu. Model ten zakłada, że świat zbudowany jest z podstawowych cząstek materii, które poznajemy i oczekujemy, że dzięki temu procesowi zrozumiemy otaczającą rzeczywistość. Nauczono nas ufać racjonalnemu umysłowi i żyć z nim w zgodzie.
Dzielimy zatem wszystko na oddzielne części i badamy je.
Kiedy myślimy mechanistycznie, wypowiadamy takie oto zdania:
„Oni niszczą naszą planetę”
„Wszystkiemu winien jest rząd”.
Twierdzenia tego rodzaju oddzielają nas o tych „innych”, na których można zrzucić odpowiedzialność. Z jednej strony uwalnia nas to od poczucia współtworzenia
(często dramatycznej dla wielu) sytuacji, z drugiej, z takiego właśnie przekonania wynika poczucie bezradności w wielu ważnych dla nas sprawach.
Identycznie traktujemy problem choroby. Oddzielamy ją od nas samych, traktując jako coś narzuconego . Wszystko szufladkujemy, używając takich stwierdzeń jak:
„Zaraziłem się od Ciebie”,
„Bolą mnie plecy”.
Próbujemy pozbyć się objawów, zamiast usiłować dotrzeć do źródła problemów.
„Boli mnie kręgosłup. Muszę wziąć Ibuprofen”.
Dlaczego
Rzeczywista przyczyna choroby
Uważamy, że chorobę wywołał czynnik zewnętrzny, a leczenie ma polegać na usunięciu objawów poprzez lek farmakologiczny lub operację.
W ramach funkcjonującego paradygmatu nie zajmujemy się przyczyną choroby, chyba, że kolejne niedomaganie lub efekty uboczne zaleconej terapii zmuszą nas do poszukiwań.
Jeśli lekarz nie może usunąć naszego problemu (a bardzo często traktujemy lekarza jak mechanika samochodowego), czujemy się zagubieni i bezradni.
Jeśli zewnętrzne objawy choroby uda się usunąć, bez usiłowania dotarcia do przyczyn na głębszym poziomie, można uniemożliwić pacjentowi samo zrozumienie i podjęcie działań na poziomach, gdzie leży rzeczywiste źródło problemu (intencja, myśl, emocja).
Zachodnia medycyna opierając się na mechanistycznie pojętym obrazie rzeczywistości diagnozuje wiele chorób wrzucając je do koszyka „nieuleczalne”, nie wyjaśniając, że bazą dla takiego rozpoznania jest przekonanie o tym, iż jedyną możliwą rzeczywistością jest powszechnie przyjęty model. Tymczasem diagnoza „nieuleczalności” jest stwierdzeniem dotyczącym systemu medycznego, a nie pacjenta, o czym przekonał się niejeden chory korzystający np. ze spuścizny medycyny wschodniej (np. chińskiej). Mamy tendencję do ulegania przeświadczeniu, że „nasz” model rzeczywistości sam w sobie jest rzeczywistością, zapominając, że ograniczone są wszystkie modele.
Myślę, że uczciwszym stanowiskiem w obliczu „nieuleczalnej choroby” jest stwierdzenie, że to my nie jesteśmy w stanie zrobić dla chorego nic więcej bez zamykających na szukanie pomocy i odbierających wiarę i nadzieję na powrót do zdrowia stwierdzeń.
Holografia – tworzenie materii przez umysł
Paradygmat 3 opiera się na stwierdzeniu, że umysł tworzy materię, zatem umysł i świadomość stanowią podstawową rzeczywistość, co prowadzi nas do przekonania o łączności wszystkich i wszystkiego (holizm).
Uznając paradygmat 3 wkraczamy w świat nowej dziedziny nauki – holografii.
W roku 1929 znany matematyk i filozof Alfred North Witehed opisał naturę jako rozwijającą się serię wzajemnie połączonych zdarzeń. Zdarzenia te nie kończą się na postrzeganiu przez zmysły, którymi posługujemy się, by uzyskiwać informacje na temat danej sytuacji. Dualizm umysł-materia jest fałszywy. Rzeczywistość jest całością.
W tym samym roku Karl Lashley opublikował wyniki badania mózgu wykazując, że pamięć ludzka nie jest przypisana do żadnej jego części. Jest równomiernie rozmieszczona na całym jego obszarze, prawdopodobnie jako pole energetyczne. W 1947 roku Dennis Gabor wyprowadził równania opisujące trójwymiarową fotografię, którą nazwał holografią, a w 1969 doktor Karl Pribram, słynny neurolog z uniwersytetu Stanford ogłosił, że hologram działa doskonale jako model procesów dokonujących się w mózgu. W 1971 doktor Dawi Bohm, fizyk-współpracownik Einsteina, ogłosił, że organizacja wszechświata jest zapewne holograficzna. Teza Bohma wspiera koncepcję Pribrama, stwierdzającą, że ludzki mózg działa jak hologram – zbiera i odczytuje informacje z holograficznego wszechświata.
Zasady myślenia holograficznego
Myślenie holograficzne opiera się na 7 założeniach dotyczących natury rzeczywistości.
- Świadomość jest podstawową rzeczywistością
Doktor Karl Pribram mówi, że podstawowa rzeczywistość jest energetycznym zapisem, jaki nasz mózg odbiera przez zmysły, które działając wspólnie tworzą złudzenie otaczającego nas świata. - Wszystko jest wzajemnie połączone, co oznacza że dowolne wydarzenie w jednym miejscu wpływa natychmiast na wszystko inne. Wszystko, co robimy, myślimy i czujemy w kwestii zdrowia i choroby natychmiast wpływa na wszystkich innych. Zatem uzdrawiając siebie, uzdrawiamy innych. Wspierając uzdrawianie innych pomagamy sobie.
- Każdy kawałek zawiera całość. Bez względu na to, jak duży kawałek hologramu odetniemy, zawsze uzyskamy trójwymiarowy obraz przedmiotu. Wszystko co jest, tkwi w każdym z nas. Badając wewnętrzny krajobraz, badamy wszechświat.
- Czas jest holograficzny. Każdy aspekt wszystkiego istnieje przez cały czas i zawsze (wszystko dzieje się w teraźniejszości). Każdy z nas jest połączony z tym ” ja”, które było zdrowe przed zachorowaniem. Możemy uzyskać dostęp do tego doświadczenia i spróbować przenieść je do teraźniejszości w celu uzdrowienia.
- Indywiduacja i energia są podstawą wszechświata. Każdy przejaw rzeczy jest indywidualny i różny od wszystkich innych. Każdy z nas jest zbudowany z energii. Jeśli porzucimy koncepcję stałej materii i uznamy że jesteśmy światłem, będziemy mieli szansę zmiany. Nasze ciała zmieniają się bezustannie. W każdej sekundzie mamy inne ciało. Każdy z nas jest niepodobny do kogoś innego. To czego doświadczamy jest wyjątkowe.
- Całość jest większa od sumy swoich części. Jeśli zaczniemy dokładać do płyty fotograficznej odcięte części, uzyskamy wyraźniejszy obraz przedmiotu, z czego wynika, że każdy przejaw rzeczy istnieje w ramach sytemu większego od siebie. Łącząc nasze poszczególne części albo jaźnie, łączymy się z większą pełną jaźnią i lepiej ją rozumiemy. Każda grupa ludzi tworzy pewną wyższą całość – silniejszą i bardziej kreatywną niż zsumowane wysiłki jej członków lub którykolwiek z nich oddzielnie.
- Świadomość tworzy rzeczywistość i swoje własne doświadczenie rzeczywistości. Siódme założenie wynika z holograficznej teorii mózgu. Dr Pribram twierdzi, że mózg przetwarza informacje w sposób konwencjonalny, a to oznacza, że będziesz doświadczał zgodnie ze swoimi oczekiwaniami opartymi na tradycji i wpojonych przekonaniach. Jeśli zaakceptujemy ideę, że sami tworzymy swoje doświadczenie rzeczywistości, zyskamy możność określenia w jaki sposób stworzyliśmy to, które przeżywamy i zmienienia go, a następnie stworzenia bardziej pożądanego.
Wpłyń na swoją świadomość dzięki książce Kwantowy kod uzdrawiania. Prosta technika zmiany świadomości.
Depresja, cukrzyca, alergia – która z nich Ciebie dotyczy?
Gdy zaczynamy poważnie chorować, zwykle trudno nam się z tym pogodzić. Czasem jednak nasz mózg, nerki, wątroba, tarczyca i inne narządy odmawiają posłuszeństwa i zaczynają funkcjonować nieprawidłowo. Bywa, że nasz układ odpornościowy podejmuje błędne działania, przez które pojawia się u nas alergia lub choroby autoimmunologiczne. Gdy rak „zjada” nasz organizm, jest wielkie obciążenie nie tylko dla ciała, lecz także dla psychiki, która może reagować stanami przygnębienia czy nawet depresją. To, czy uda nam się pokonać chorobę, w dużej mierze zależy od naszego umysłu. Moc mózgu jest ogromna, a medycyna zna cudowne przypadki uzdrowienia, które zdają się przeczyć latom doświadczeń lekarzy. Jaką więc rolę nasz umysł odgrywa w powstawaniu choroby i jej leczeniu?
Skąd bierze się choroba?
Choroba jest wynikiem zniekształcenia naszej świadomości (intencji). Istnieje holograficznie, więc proces uzdrowienia powinien obejmować wszystkie części naszej istoty. Nasze kreacje nie są li tylko i wyłącznie naszym dziełem, lecz pozostają pod wpływem innych ludzi. Stanowią więc holograficznie także ich dzieło. Ponieważ wszyscy jesteśmy połączeni, uzdrawiając siebie, mamy wpływ na uzdrowienie innych. Jesteśmy energią i możemy się szybko zmieniać.
Biorąc pod uwagę powyższe przeformułujmy stwierdzenie, które słyszymy na codzień (patrz poprzedni artykuł):
Zamiast mówić „Bolą mnie plecy” – powiemy: „Ból pleców sygnalizuje, że znów uciekam przed sobą”. Powinien jasno określić swoje intencje i być im wierny. Dzięki tym intencjom nawiążę nowy, zdrowy stosunek z moimi plecami. Sprawię, że ból ustąpi.
Zamiast mówić „Żołądek nie daje mi spokoju – moglibyśmy powiedzieć „Znowu jestem dla siebie zbyt wymagający, a moje napięcie kumuluje się w brzuchu. Czas na rozluźnienie i troskę”. Gdy odrzucimy stare nawyki myślowe, otworzą się dla nas nowe możliwości odzyskania zdrowia. Nie jesteśmy bezbronną ofiarą i możemy określić drogi uzdrowienia, które do tej pory były dla nas niedostępne.
Pogląd holograficzny rzuca wyzwanie naszemu poczuciu tożsamości i oznacza, że musimy przyjąć pełną odpowiedzialność za to, co robimy zarówno sobie jak i innym.
Etapy drogi do zdrowia
Obserwując moich pacjentów (nie wyłączając siebie) doszłam do przekonania, że proces zdrowienia można podzielić na kilka faz, w czasie których dokonuje się osobista przemiana. Na każdym etapie pacjent musi zaakceptować swoją sytuację, by móc podjąć dalsze decyzje dotyczące terapii. Wielu pacjentów rozpoczyna swoją podróż do zdrowia z wielkim zapałem, potem zatrzymuje się na różnie długi czas, by móc zintegrować się z nowym „ja”, które wyłoniło się w trakcie procesu.
Jak daleko dotrzemy, zależy w znacznej mierze od posiadanej wiedzy i otwartości na poznawanie nowych nieznanych części siebie i akceptację, że pewne elementy naszego życia muszą odejść.
Dr Elisabeth Kubler-Ross opisała w swojej książce „O śmierci i uzdrawianiu” pięć etapów, których doświadcza każdy pacjent w drodze do zdrowia. Są nimi: zaprzeczenie, gniew, transakcja, depresja i akceptacja.
Przekonaj się, czy swoimi myślami możesz uzdrowić ciało. Zapoznaj się z książką Uzdrawianie ciała za pomocą umysłu.
Zaprzeczenie
Zaprzeczenia używa każdy z nas. Najczęściej wynika ono z lęku przed nową sytuacją, jaką niesie ze sobą choroba, z konieczności ” przestawienia” swojego życia na inne tory. Jak już wcześniej wspominałam, choroba jest wynikiem ignorowania swoich potrzeb. Im dłużej odmawiamy sobie samorealizacji w wybranych aspektach życia, tym większe problemy zdrowotne pojawią się w zaniedbanych ( świadomie, czy też nie) obszarach naszego istnienia. Różnie długo trwa ten etap. Czasami dużo kosztuje, ale kiedy ” dorośniemy”, poczujemy się bezpiecznie, możemy odrzucić zaprzeczenie. Oznacza to gotowość na stawienie czoła sytuacji. Z moich obserwacji wynika, że niezbędnym elementem warunkującym otwarcie pacjenta na kolejną fazę uzdrawiania – gniew, jest miłość chorego do siebie, jak również troskliwa opieka i łączność z najbliższymi osobami.
Gniew
Gniew pojawia się jako wyraz buntu przeciwko sytuacji, w której się znaleźliśmy. Dlaczego to właśnie ja? W życiu każdego człowieka pojawia się wiele takich faz. Pamiętam swój bunt, kiedy dowiedziałam się o dramatycznej sytuacji zdrowotnej mojego dziecka. Natychmiast pojawiły mi się przed oczami wszystkie problemy chorobowe domowników, których bezustannie doświadczyłam od wczesnego dzieciństwa i poczułam jak wielki ciężar przygniata mnie do ziemi. Cierpienie było nie do zniesienia. Moje życie jawiło mi się jako jedno niekończące się pasmo ciężkich chorób, z którymi medycyna konwencjonalna nie radziła sobie zupełnie, a ja nie znajdowałam w sobie siły, by iść dalej. I tak dotarłam do kolejnego etapu: transakcji. Najpierw jednak moje usiłowania skierowałam na pozbycie poczucia winy i obwinianie innych za sytuację, w której się znalazłam.
Transakcja i depresja
„Umowa z Bogiem”, którą wówczas zawarłam i jak mi się wówczas wydawało brak reakcji ze strony tej potężnej uzdrawiającej siły, przywiodły mnie do depresji. Wydawało mi się, że w tej sytuacji tylko stłumienie uczuć jest w stanie choć na chwilę uwolnić mnie od bólu. Odrzuciłam siebie, swoją osobowość jako tę część mnie samej, która niesie ze sobą cierpienie nie do zniesienia. Nie miałam dosłownie siły, by żyć. Jedynymi momentami, kiedy myślałam jasno i byłam w stanie wykrzesać z siebie siłę do funkcjonowania, była moja zawodowa praca i opieka nad chorymi domownikami. Nie potrafiłam również nikogo poprosić o pomoc (choroba mamy zmusiła mnie od dzieciństwa do pełnienia roli dorosłej osoby).
Myślę, że ten etap w niektórych aspektach mojego życia trwał bardzo długo.
Akceptacja
Najszybciej uruchomiłam działania związane z zapewnieniem sobie odpowiedniej wiedzy, by wesprzeć tych, których kochałam. Najtrudniej było mi zaakceptować siebie i swoje potrzeby. Myślę, że wiedzą o tym wszyscy, którzy znaczną część swojego życia spędzili z ciężko chorymi domownikami. Po pewnym czasie funkcjonowania bez wypoczynku i systematycznego samoodrzucenia nie odczuwamy jakichkolwiek potrzeb. Myślę, że na tym etapie ludzie poddani przewlekłej traumie potrzebują ogromnego wsparcia ze strony kochającego otoczenia, by dotrzeć do siebie i wyrazić to, czego potrzebują, a następnie podjąć próby realizacji. Miłość i cisza to najlepsi sprzymierzeńcy tego etapu.
Odrodzenie, to etap w którym odkrywasz siebie na nowo. To okres intensywnego integrowania z nowymi wewnętrznymi rezerwami, do których nie mogliśmy dotrzeć wcześniej. Spoglądasz w przeszłość i z tego nowego pułapu rozpoznajesz we wszystkich traumatycznych doświadczeniach trudne lekcje, których owocem jesteś nowy ty. Podobnie jak na wcześniejszych etapach daj sobie czas, by proces składania nowego ja przebiegał w pełnej harmonii z odczuciami.
Powrót do zdrowia jest związany nierozłącznie z tworzeniem nowego życia w oparciu o zmieniony całym procesem wizerunek własny.
W moim przypadku proces przemian był bardzo burzliwy. Jak mówią moi znajomi poza bardzo kochanymi przeze mnie dziećmi, z przeszłością nie wiąże mnie nic. A radosna twórczość, którą dzielę się ze wspaniałymi ludźmi, daje mi ogromne poczucie radości i celowości życia.
Choroba to nauka
Często nasze doświadczanie choroby, wynikają z dziecięcego przekonania, iż „choroba”: oznacza, że jest z nami coś „nie tak”. W nowej wizji uzdrawiania, patrzymy na chorobę, jako na proces uczenia się. Jednym z podstawowych warunków powrotu do równowagi jest bezwzględna szczerość wobec siebie w kontekście przyznania się do tego, że masz potrzeby i zagwarantowania sobie możliwości realizacyjnych.
Dlaczego jest to w tym modelu tak ważne? Otóż większość konfliktów wewnątrzpsychicznych, to wojna między odczuciami dotyczącymi naszych realnych potrzeb, a koniecznością realizacji bogatej oferty reklamowej w różnych aspektach życia. Ból emocjonalny wynikający z „oszukiwania siebie” jest bazą dla rozwoju wszystkich chorób psychosomatycznych, których gama nieustannie w miarę badań klinicznych, powiększa się.
Pamiętajmy, że w nowym modelu choroba jest skutkiem realizowania siebie w oparciu o negatywny system przekonań. „Co posiejesz, to zbierzesz”- mówi mądrość ponadczasowa i… faktycznie tak jest. Jak zmienić przekonania, skoro my uznajemy je za rzeczywistość, a nie tak jak powinniśmy postrzegać, jako chory program na życie odciśnięty przez otoczenie?
Zobacz, jak można leczyć pozornie nieuleczalne choroby – sięgnij do książki Medycyna mitochondrialna dr Bodo Kuklinskiego i dr Anji Schemionek.
Jakie są nasze potrzeby?
Jedną z najbardziej elementarnych potrzeb jest czerpanie radości ze zdrowego ciała i płynących z niego doznań. Jeśli chorujesz, zagwarantuj sobie optymalne warunki funkcjonowania. Otaczaj się rzeczami, które pomogą ci widzieć siebie z nowej holograficznej perspektywy. Wybieraj najlepszych specjalistów i laboratoria w celu ustalenia optymalnego toru leczenia ciała. Sam skup się na dostarczaniu sobie przyjemności płynącej przez zmysły. Jeśli lubisz muzykę, słuchaj. Pamiętaj o ruchu, który uzdrawia ciebie na wielu poziomach życia. Jeśli możesz, tańcz i staraj się wyrazić siebie poprzez taniec. Jeśli nie ma przeciwwskazań, przebywaj jak najwięcej wśród piękna przyrody. Korzystaj z diety według własnych odczuć dotyczących przyjmowanego pokarmu. Otaczaj się dokładnie tym, co sprawia ci najwięcej radości, nie wyłączając kochających ciebie ludzi. Pamiętaj, że choroba jest skutkiem negatywnego systemu przekonań, z którymi nie rozprawisz się tylko i wyłącznie przyjmując kolejne porcje tabletek.
Kolejną potrzebą każdego człowieka jest samoakceptacja i troska o siebie. Z mojego lekarskiego doświadczenia wynika, że to właśnie tu leży przyczyna większości problemów zdrowotnych. Rutynowe pytanie, czy Pan/Pani kocha siebie, wielu pacjentów wprawia w wielkie zakłopotanie. Najchętniej w tym momencie zniknęliby z pola widzenia. Dlaczego jest to jedna z najważniejszych potrzeb? Spróbujmy przeprowadzić proste doświadczenie. Jeśli kochamy roślinki, kupmy sobie jakąś doniczkową i pozbawmy ją wody. Na skutki czekamy różnie długo, ale brak opieki wynikającej z codziennej troski, przyniesie swoje efekty. Wielu z nas po pewnym czasie samoobserwacji zda sobie sprawę z tego, że więcej czasu poświęcamy na zagospodarowanie świata zewnętrznego, niż na realne zajmowanie się sobą.
Kolejną potrzebą jest zrozumienie sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Oznacza to poszukiwanie wiedzy dotyczącej naszego problemu i otwartość na nowe możliwości wspierania siebie. Najważniejszą potrzebą na tym poziomie naszego istnienia jest pozbycie się negatywnych osądów na temat siebie samego i swojego problemu. Jedną z popularnych metod jest przekształcenie negatywu w pozytyw. Jest to związane z umiejętnością kontrolowania własnych myśli np. jeśli przyłapiesz się na myśli „nie wyzdrowieję, tak mówią lekarze”, włącz natychmiast całą holograficzną wiedzę (choroba wynika z negatywnych przekonań) i odrzuć poprzez pozytywną afirmację z całą stanowczością ten pogląd. Musimy wiele czasu poświęcić, by zmienić zakorzenione przez „wieki” poglądy, ale świadomość, że to im zawdzięczamy swoje cierpienie, powinna być naszym najlepszym sojusznikiem w tej bardzo trudnej pracy. Kolejną realną potrzebą człowieka są zdrowe, konstruktywne pełne serdeczności relacje z rodziną i przyjaciółmi. Na prowadzonych przez moją firmę zajęciach, niejednokrotnie obserwowałam, że czynnik wsparcia przez grupę jest nieodłącznym elementem procesu zdrowienia. Radość własna, pomnożona o eksplozję serdeczności zintegrowanej grupy ludzi, prowadzi do otwarcia się nowe pomysły dotyczące własnej kreatywności. O uzdrawiającej roli kreatywności w oparciu o inspiracje z intuicyjnego poziomu istnienia nie wiemy zbyt wiele, ale myślę, że na tym będzie się opierała sztuka uzdrawiania w przyszłości.
Kolejną naszą potrzebą jest możliwość wypowiadania własnej prawdy dotyczącej otaczającej nas rzeczywistości i kierowanie się nią przy podejmowaniu decyzji. Tutaj liczą się twoje odczucia i tworzenie swojej rzeczywistości w oparciu o tę prawdę. Nie lękaj się żyć w harmonii ze swoimi odczuciami. Tylko one mogą zaprowadzić cię do satysfakcjonujących ciebie życiowych doznań. Jeśli obawiałeś się wyrażać siebie, znajdź lęk i uświadom sobie, że nie istnieje on w obiektywnej rzeczywistości, ale jest związany z negatywnym systemem przekonań, który ma być przetworzony w procesie uzdrawiania.
Kolejną potrzebą jest umiejętność doświadczania uczuć, które nazywamy stanem duchowego uniesienia lub ekstazą. Czasami uczucia te pojawiają się w obcowaniu z naturą, niekiedy w trakcie słuchania muzyki. Stan ten jest bardzo pożądany w gamie odczuć związanych z samym życiem, choć nie pojawia się na żądanie.
Jeszcze inną, choć nienamacalną potrzebą jest zrozumienie celowości tego, czego doświadczamy w kontekście naszego własnego rozwoju. Poznanie celu uwalnia nas od poczucia bezsensowności cierpienia i pozwala na ujrzenie choroby w nowym wymiarze wielkiej szkoły życia, w której żyjemy od narodzin do śmierci.
Uwolnienie negatywnych osądów dzięki poznaniu ich skutków poprzez doświadczenie choroby, wznosi naszą świadomość w rejony, gdzie następstwem uruchomienia procesu kreacji jest poczucie radości i spełnienia, czego Państwu życzę.
W artykule wykorzystano fragmenty z książki Barbary Ann Brennan „Światło życia„.