Kiedy ciało astralne – czyli bliższe rzeczywistości widmo naszej jaźni niż ciało fizyczne – przebywa we wcieleniu fizycznym, oddziałują na nie cztery wielkie astralne iluzje. Ogólna liczba iluzji jest większa, lecz te cztery wydają się być zasadnicze. Proszę jednak traktować je jako podział względny, służący celom naukowym a nie prawdę ostateczną.
Życie człowieka to astralne iluzje?
Czy jesteśmy do końca świadomi tego, jak żyjemy? Czy może jedynie śnimy mniej lub bardziej świadomy sen? Astralne iluzje związane są z ciałem fizycznym i po śmierci nie przeżywamy ich tak samo, jak za życia. Biorąc pod uwagę istnienie ciała astralnego, inaczej postrzegamy cierpienie, chorobę, starość i śmierć. Czym innym niż tradycyjnie jest też dla nas religia. Elementy te nie ograniczają ciała astralnego – podróże poza ciałem fizycznym, oobe, dają nam poczucie wolności i pozbycia się blokad, które bywają przytłaczające w codzienności.
Iluzja pierwsza – cierpienie
Wskutek tarć, jakie zachodzą pomiędzy materią ciała astralnego a fizycznego, z którym ta pierwsza jest silnie związana w życiu przeciętnego człowieka (u rozwiniętego duchowo kontakt ten jest bardzo luźny), pojawia się cierpienie.
Cierpimy zawsze w związku ze swoim ciałem fizycznym. Ono to sprawia, iż już poprzez samą swoją wewnętrzną pracę (przemiany biochemiczne) doznajemy wielu niezadowalających uczuć, a w dodatku zawęża naszą psychiczną percepcję do tego jedynie, co dzieje się na zewnątrz i przez to prowadzi do tzw. bólu psychicznego, niezadowolenia z życia, cierpienia egzystencjalnego.
Na wiele więc sposobów nasze ciało fizyczne zadaje nam ból. Bardziej nierozsądni ezoterycy będą chcieli je umartwiać, stawiać mu radykalne zakazy, warunki, brać je w dyby. Ci mądrzejsi wykorzystają swoje ciało astralne do tego, by wyzwolić się z niewoli jego fizycznego „brata”.
Po śmierci nie ma cierpienia w tym sensie, co za życia. Ciało astralne doznaje go tylko w związku z materią fizyczną, czyli kiedy oklejone resztkami ciała eterycznego (które jest wyższym ciałem fizycznym) tuła się jeszcze to tu to tam, występują w nim niektóre zjawiska niezadowolenia, lecz jako skutek poprzedniego sposobu bycia.
Ale gdy materia ta odpada a ciało astralne się sublimuje z czasem tak, iż unosi się do góry, cierpienie po prostu znika.
Kiedy ćwiczymy wędrówki astralne to mamy przewagę nad osobami zmarłymi pod względem stopnia wolności. Działamy bowiem nie na podstawie nawyków, jak oni, lecz świadomości.
Angażujemy subtelniejsze rodzaje materii astralnej w nasz świadomy ezoteryczny wysiłek, dlatego też nawet pomimo oklejenia naszego ciała astralnego materią eteryczną podczas naszych praktyk doznawać będziemy braku bólu. Nasze ciało astralne jest wówczas bardziej żywotne niż osób zmarłych, i stąd płynie wolność od cierpienia. Rozwijamy się wtedy duchowo.
Jeśli więc chcemy wyzwolić się od iluzji cierpienia (reaktywności ciała astralnego na ciało fizyczne) praktykujmy astralne wędrówki po swoim najbliższym otoczeniu. Nie ma lepszej i szybszej rady na ogólne przytłoczenie życiem, jego problemami, przeszłym nieszczęściem, samozagubienie i „lęk ontologiczny”.
W tym życiu, w którym przeżywamy klęskę poprzez ciało fizyczne, zacznijmy działać świadomie w swoim ciele astralnym, a zmieni się ono tak, jak tego szczerze pragniemy.
Jeżeli chcesz uwolnić się od cierpienia, sięgnij po książkę Zdrowa dusza. Nowe metody autoterapii.
Iluzja druga – choroba
Ludzie w ciałach astralnych nie chorują, choroba to wynik życia fizycznego. Gdy otwieramy się na astralne istnienie płyną z niego witalizujące energie. W ten sposób po pierwsze poczujemy się zdrowi nawet w momencie rzeczywistej fizycznej dolegliwości, a swoją drogą, przy odpowiednim poziomie rozwoju duchowego, zdołamy uzdrowić swoje fizyczne ciało w części lub nawet całości, nagle (np. przez Reiki) lub stopniowo.
Dolegliwość ciała fizycznego ciało astralne przeciętnego człowieka, będąc związanym z ciałem fizycznym, traktuje jako swoje, dlatego tak mocno emocjonalnie je odczuwa i bierze do siebie. Mówimy wtedy „jestem chory”, tak bardzo bowiem identyfikujemy się ze swoim ciałem fizycznym. Z ezoterycznego punktu widzenia jest to jednak nieprawda.
Kontakt z ciałem astralnym pozwala nam zrozumieć swoje doskonałe zdrowie a ciągła w nim praktyka przyczyni się do szerszego otwarcia i utrzymania szeroko otwartymi kanałów, którymi to zdrowie będzie spływało do naszego ciała fizycznego.
W ciele eterycznym, ze środka czakr wypływa astralna siła, widziana z poziomu eterycznego jako czarno-biała, wrząca bąbelkami, jak gotująca się woda. Kiedy jest jej dostateczna ilość może doprowadzać do nagłych uzdrowień ciała fizycznego, którego ciało eteryczne to podstawa, matryca, istota – jak głosi bioterapia.
To nie żadne czary, ale czakry i zasady medycyny psychotronicznej. Dzięki temu, że z naszych czakr eterycznych wydobywa się siła astralna możemy zapewnić sobie dobre samopoczucie – zdrowie psychiczne – wszędzie i zawsze, każdy nasz ruch i gest zawierać wtedy będzie element wolności i oczywiście psychiki, przestanie być mechaniczny, czego bardzo nie lubimy.
Warunkiem jest jednak dostateczne poznanie swojego ciała astralnego, a to najlepiej i najszybciej osiągnąć poprzez wędrówki astralne, choć istnieją rzecz jasna inne sposoby (praktyka bindu z czakrami, czyli imaginowanie sobie kuli jasnego, na przykład białego światła na styku z ciałem w miejscu każdej z siedmiu czakr głównych; do stosowania kiedykolwiek i gdziekolwiek z dowolnie wybraną czakrą; siedem czakr głównych – u podstawy kręgosłupa, nad narządami płciowymi, przy splocie słonecznym, po środku klatki piersiowej na wysokości serca, nad gardłem, między brwiami, na czubku głowy; bindu jest wspaniałą metodą, zachęcam do jej codziennego stosowania w różnych chwilach poznawszy wcześniej psychologiczne znaczenie każdej z czakr głównych, a o tym np. w książce „Vademecum reikowicza” T. P. Szewczyka, Wydawnictwo Studio Astropsychologii).
Iluzja trzecia – starość
Z powodu silnego przywiązania ciała astralnego do fizycznego wielu z nas doznaje starości, bez względu na to, czy chodzi tu o starość osoby podeszłej w latach, czy też odczucie posunięcia się w wieku kogoś młodego.
Normalne ciało astralne tryska młodością i żywotnością. Osoby zmarłe okazują się jako młodziej wyglądające niż za życia. Podobnie i my, gdy przebudzimy się na swoje ciało astralne przeżywać będziemy siebie jako takich.
Znaczy to bardzo wiele, jako że kompleks starości jest dość dużym problemem. Potrafi pozbawić człowieka chęci do życia, asertywności i ciekawych pomysłów, na które w końcu „jest już za stary”.
Starość to złudzenie, któremu poddaje się ciało astralne jako odpowiedź na oddziaływanie czynnika fizycznego. Gdy jednak rozwiniemy swoją zdolność do przebywania w ciele astralnym poza fizycznym przestanie ona stanowić kłopot. Ujrzymy ją jako całkowicie relatywne wrażenie i przekroczymy jego uwarunkowanie.
Dowiedz się, jak możesz cofnąć 10 lat w tydzień – skorzystaj z porad zawartych w publikacji Przywracanie młodości Jorge Cruise’a.
Iluzja czwarta – śmierć
Ciało astralne nie starzeje się pod względem formy, lecz w pewnym momencie umiera. Jest to jednak inny rodzaj śmierci niż ten, o którym myślimy. Nasza potocznie pojmowana śmierć jest najtragiczniejszą rzeczą we wszechświecie, czymś najgorszym z możliwych, i dlatego można powiedzieć, że ulegamy czwartej wielkiej astralnej iluzji – śmierci.
Nie ma różnicy pomiędzy osobą przebywającą poza ciałem fizycznym a tzw. zmarłym, bytującym świat astralny. Tak, jak aktywność poza ciałem fizycznym w ciele astralnym jest czymś bardziej ciekawym niż strasznym, śmierć sama w sobie to nic innego. Lecz bez doświadczeń wędrówek astralnych bardzo trudno jest uzmysłowić sobie tę prawdę.
Spotykając w ciele astralnym zmarłych sami jesteśmy wtedy na ich poziomie istnienia i dowiadujemy się, że nie ma się czego w umieraniu bać, w końcu staje się to naszym permanentnym przekonaniem jak to, że świeci Słońce.
90% doznań, które przeciętny człowiek ma tu i teraz odbywa się w ciele astralnym. On już jest zmarły, w 90 %-ach. Śmierć to te 10 % więcej. Bez ciała astralnego nie potrafilibyśmy żyć tak, jak żyjemy, nie moglibyśmy czuć, kochać, widzieć i słyszeć w sensowny sposób. Wszystkie te właściwości pozostają po śmierci, odpada jedynie to, co dla nich nieistotne – ciało eteryczno-fizyczne.
Dzięki temu mogą one wyrażać się jeszcze pełniej. Oto ezoteryczny argument na to, że śmierć jest wielką iluzją.
Samobójstwo nie może jednak okazać się właściwym wyjściem, ponieważ ciało fizyczno-eteryczne ma także znaczenie ezoteryczne: służy za narzędzie przekazywania miłości tym, który boją się życia tkwiąc w pułapce planu fizycznego (buddyści nazywają to wyzwalaniem czujących istot z samsary).
Samobójstwo powoduje, że ciało astralne modeluje się po naszej śmierci w sposób odpowiadający naszym negatywnym skłonnościom (ciemnej podświadomości), i życie astralne niczego nie załatwia, bo wulgarny charakter trwa nadal. Natomiast praktyka ezoteryki astralnej daje nam takie ciało astralne, którego elemental nie wytworzył nadmiaru złych tendencji. W ten sposób życie astralne usuwa nasze problemy. A do praktyki ezoterycznej potrzebujemy ciała fizycznego jako bazy dla naszych doświadczeń, do której będziemy mogli powrócić by je przetrawić i zastanowić się nad nimi zanim podejmiemy kolejne decyzje.
Religia po astralnemu
Jednym z aspektów życia, jaki zostaje zgłębiony przez doświadczenia w ciele astralnym, jest religijność. Tkwi ona bardzo mocno w każdym prawie człowieku, i ma to dobre i złe strony. Dobre są takie, że utrzymuje go przy pewnych standardach etycznych, złe natomiast to złudzenia, zniekształcenia duchowości.
Religia do przekazania prawdy używa szeregu symboli, pod tym względem przypomina magię, i może być równie szkodliwa jak czarne odmiany tej drugiej. Symbol w religii jest tak wielkim sacrum, że ludzie najczęściej nie postrzegają jego medialnego charakteru, zatracają się zupełnie w bałwochwalstwie.
Inna negatywna właściwość religii to jej dogmatyka. Treść prawd religijnych narzuca się z góry. Umysł przyjmujący jakieś informacje bez oparcia w doświadczeniu staje się złudny, a nawet chory. Ciało astralne jest bardzo dynamicznym organizmem i funkcjonuje swobodnie dopóki w jego „mechanizm” nie wrzuci się piachu dogmatów, które wyobcują je z jego własnego życia, zmuszą do tworzenia alternatywnej rzeczywistości.
Teozofia używała świętej maksymy: „nie ma religii ponad prawdę”. Według mnie każdy przeciętny ezoteryk wychowany w duchu katolickim powinien codziennie kilka razy powtarzać sobie to zdanie lub w inny sposób przeniknąć jego znaczeniem; najlepiej je gdzieś na widoku napisać. Dzięki niemu życie może się zmienić, ciało astralne słysząc je poczuje się zadowolone, może nawet ocknie się z długiego snu. Zdejmijmy z siebie okowy dogmatów, stańmy się naturalni, a znajdziemy to, czego zawsze szukaliśmy w religii.
Świat astralny również jest światem materialnym, wielu ludzi wątpi w jego istnienie ale gdy tam docierają w pewnym momencie nie mogą odrzucić tej formuły, którą głosi teozofia. Odczucie prawdy absolutnej jest tak wszechogarniające, że staje się rzeczą zrozumiałą, iż Natura to Bóg, a bycie pobożnym to bycie naturalnym.
Gdy czytamy na przykład Stary Testament możemy nabawić się pewnej wizji tego, czym jest istota fundamentalnej religii, i na tej podstawie równie fundamentalnie interpretować rzeczywistość. Dlaczego jednak zapominamy, że zanim sięgnęliśmy po Biblię rzeczywistość istniała i pozwoliła nam tego dokonać, ofiarowała nam tak wiele darów zanim staliśmy się „religijni”? Skoro codzienność nam na to pozwala to musi ona być święta. Jeżeli uważamy religię za sacrum to przecież jej źródłem jest codzienność, znakiem tego to, co jest sacrum musi z sacrum wynikać. Nie bierzemy tego często pod uwagę, wszystko zawdzięczamy katechizmom, poglądom, punktom widzenia, pojęciom i dogmatom, podczas gdy kiedy ich nie było jeszcze w naszej głowie przydarzały nam się różne bardzo dobre rzeczy, rzeczywistość funkcjonowała bez modlitw i nie była tak ciasna. Czyniąc z religii podstawę swojego życia popełniamy błąd logiczny, bowiem inna podstawa już istnieje, to również podstawa tego, że jesteśmy religijni. Dobro i miłość innych ludzi, niekoniecznie religijnych, sprawiła, że mając co jeść i pić mogliśmy usiąść z Biblią na kolanach. Kiedy wycieńczony ascezą Budda napił się mleka od dojarki dopiero wtedy doznał pierwszego oświecenia wskutek przeżycia istoty współczucia.
Dlaczego przeczytawszy jakiś rozdział często patrzy się na świat pesymistycznie, przeciwstawia mu swoje życie, w oparciu o słowa ewangelii lub listów apostolskich tak łatwo krytykować, poniżać i osądzać wszystko i wszystkich, zwłaszcza najbliższych? One same wydają się mieć pewien kontekst, są zwykłymi pismami, a nie nośnikami absolutu jak zielonoświątkowcy uważają. Co złego w Naturze, która jest dla nas tak dobrą Matką, że zastępujemy ją inną, niby lepszą, religią, głosząc jej całkowitą zależność od słów, koncepcji, głosicieli, usłyszanych informacji, bez których „nie ma zbawienia”? Oszukujemy się, a świat astralny nas o tym przekona, że to, co najważniejsze nie musi być nigdzie napisane, usłyszane, że otacza nas zawsze i wszędzie, a nasz oddech to najprawdziwsza modlitwa. Szkoda, że tak wielu ludzi będzie mogła dopiero po śmierci zrozumieć tak ważną życiowo doktrynę.
Abraham, Izaak, Jakub, Mojżesz, Jozue, Izajasz, Dawid itd., wszyscy ci wielcy bohaterowie Starego Testamentu mogą spowodować, że ulegniemy iluzji „religijności”. Chrystus, ten potocznie, nieezoterycznie pojmowany to chyba największa pułapka ze wszystkich, jakie można by z Biblii wymienić. Wprowadzając do swojego życia świętoszkowate ideały będziemy doświadczać trzeciego z największych mankamentów religii – ideologii. Czytając opowieści o Mojżeszu z gorejącym od gorliwości religijnej sercem można zwariować. Obłok w dzień i słup ognia w nocy… tak, prośmy Pana Boga by nam je zesłał, bo taka jest norma naszej wiary, rzeczywistość naszego wyznania; większość społeczeństwa na taki widok dostałaby zawału serca.
Człowiek jest najczęściej istotą myślącą, i kiedy jest religijny i myślący zarazem to zastanawia się jak tu powtórzyć niezwykłe wydarzenia, obmyśla strategie, bo potwierdzeniem jego tożsamości są właśnie te starotestamentowe historie, które mogą być tylko zmyślonymi bajkami. Jego ideałem jest Mojżesz, więc będzie szukał wokół siebie ludu Izraela, który zechce wyprowadzić z ziemi egipskiej, a na okoliczne krzaki zerknie w nadziei ujrzenia ich w płomieniach. A kiedy jego idol to św. Paweł zacznie rozważać sytuację w kościołach bożych i pisać listy. Idąc zaś za Chrystusem zapragnie umrzeć na krzyżu, będzie marzył o tym, by jego życie stało się koszmarem, aby tylko nieco bardziej upodobnić się do mistrza. Biorąc pod uwagę psychokinetyczne zdolności ciała astralnego to ma to w jakiejś mierze jak w banku, że będą go wyszydzać, opluwać, nienawidzić i śmiać się z niego, a on w duchu ucieszony westchnie wtedy: „błogosławieni jesteście, bo tak samo prześladowali proroków”.
Religia pojmowana nieteozoficznie, która stawiana jest ponad prawdę, czyli to, co powszechne, co uniwersalne zawsze wprowadza jakieś demony odszczepieństwa i obłędu. Ezoteryka racjonalna jest przeciw takiej „truciźnie dusz”. Wielu mistrzów ezoterycznych potrafi lewitować, znikać i materializować się w innym miejscu itd., twierdzą oni, że robią to naturalnie a nie dzięki inklinacjom do Księgi Daniela lub Ewangelii św. Mateusza. Wyznanie po astralnemu nie opiera się na świętych pismach, imionach i modłach. Ludzie religijni w ten sposób są sztywni, czasami bezmyślni jak zwierzęta. Prawdziwy Kościół Astralny składa się z ludzi zmarłych, zmarłych nawet dla religii; tak bardzo ludzkich, tak bardzo żywych.
Jeżeli chcesz skutecznie rozmawiać z Bogiem, sięgnij po odpowiednią modlitwę.
Autor: Paweł Karwat