Ziołolecznictwo to jedna z najstarszych form lecznictwa naturalnego. Polskie słowo „zioła” jest tłumaczeniem łacińskiego” herba”, a więc ma bardzo stare pochodzenie. Do średniowiecza cała Europa korzystała z dorobku starożytnego ziołolecznictwa. Obecnie w nomenklaturze naukowej oprócz tradycyjnej nazwy „zioła” spotykamy takie określenia, jak: „rośliny lecznicze”, „rośliny przyprawowe” czy „rośliny barwierskie.” W zależności od tego, do czego dane ziele jest wykorzystywane, przydzielone jest do odpowiedniej grupy.
Początki ziołolecznictwa
Ziołolecznictwo – czyli stosowanie ziół w leczeniu chorób jest dziedziną powszechnie znaną i praktykowaną. Dawniej ziołami leczyli tylko i wyłącznie znachorzy. Proste działanie ziół (dziś już całkiem zrozumiałe) wyolbrzymiano dodając do tego i owego odpowiednie zaklęcia, liczby, formuły, wróżby czy modły. Nazwy roślin obdarzonych najsilniejszymi mocami trzymano w tajemnicy. Nie wolno było niepowołanym osobom wykraść wiedzy, którą mogli posiąść tylko wybrani przez bogów. Wiedzę tę można było przekazywać z pokolenia na pokolenie, jednak nie wszyscy mogli ją odziedziczyć. Ponieważ uważano, że na człowieka na każdym kroku czyhają złe moce, należało nimi odpowiednio pokierować. Miały do tego służyć m .in. zioła posiadające według wierzeń ludowych, moc przeciwstawienia się siłom nieczystym. Należał do nich m.in. widłak. Pędy widłaka zawieszone na powale w dzień Bożego Ciała miały chronić przed marami nocnymi. Uroki odczyniano zielem pokrzyku obmiatając nim kąty w domu i wypowiadając przy tym ustaloną formułę. Roślina ta miała ponoć wyrastać w miejscach straceń z uryny wisielca. W chwili wyrywania wydawała okropny jęk, stąd nazwa – pokrzyk. Nazywano ją też „wilczą jagodą”, gdyż sok z jego owoców dodawano do padliny rzucanej dla zatrucia wilków. Innym takim pomocnym zielem chroniącym przed zakusami diabelskimi i czarami był dziurawiec. Zawieszony w oknie, miał strzec dom przed uderzeniem pioruna. Sok z niego zwany Fuga Daemonum służył do przepędzania złych duchów a także wróżb i wykrywania chorób. Dziurawiec chronił położnice i noworodki przed złośliwymi boginkami, dlatego zatykano nim wszystkie szczeliny w domu, kładziono położnicy pod poduszkę oraz niemowlęciu na szyi do pierwszej kąpieli. Dziś wydaje się to wszystko niepojęte. Powtarzająca się w mieszankach (np. Ojca Klimuszki) określona liczba ziół w składzie (7, 9, 11) również trąci zabobonem. Jak się okazuje nie do końca. Ojciec Klimuszko w swoich notatkach zapewnia, że nie jest to żaden zabobon ani okultyzm i że wszystko w przyrodzie ma swoje prawa uzależnione od całego kosmosu. Stwierdza również, że nic w przyrodzie nie jest parzyste.
Przeprowadziłam ekspertyzę radiestezyjną na kilku mieszankach ze zbioru sławnego polskiego zielarza. Badając kolory poszczególnych składników, uzyskałam promieniowanie kilku kolorów jednocześnie, jednak po sporządzeniu mieszanki otrzymałam promieniowanie czasem trzech kolorów, kiedy indziej tylko jednego. Znaczy to, że ilość składników jest tak precyzyjnie dobrana, żeby mieszanka ziołowa pod względem chromoterapeutycznym, a także ze względu na zawartość substancji czynnych (makro – i mikroelementów, olejków, cukrów, garbników czy flawonoidów) działała wybiórczo na dany narząd i określoną chorobę.
Dowiedz się więcej o ziołolecznictwie – zerknij do publikacji Vademecum ziołolecznictwa.
Zioła mają swoje kolory
Jeśli pijemy napar sporządzony tylko z jednego zioła, przyswajamy kolory tego właśnie zioła, np. pijąc herbatkę ze skrzypu, przyswajamy: zielony, indygo, pomarańczowy, żółty, niebieski, fioletowy i czerwony. Ziele skrzypu ma zastosowanie w leczeniu: gruźlicy, miażdżycy naczyń, w kamicy nerkowej, pęcherza oraz celem uzupełnienia mikroelementów i soli mineralnych. Według kolorów, jakimi promieniuje: zielony – jest kolorem przygotowującym do leczenia właściwego. Zalecany w przypadku chorób nowotworowych, bólach głowy, migrenach, wrzodach przewodu pokarmowego i żołądka, nadciśnieniu, działa na O.U.N. (ośrodkowy układ nerwowy), wzmaga koncentrację. Kolor pomarańczowy – stosowany w leczeniu zapalenia nerek, kamicy nerkowej, a w dolegliwościach psychicznych takich, jak: pesymizm, apatia, zniechęcenie, a także jako kolor uzupełniający w leczeniu epilepsji, paraliżu, niedowładów, reumatyzmu. Kolor żółty – leczy schorzenia dróg oddechowych, przyspiesza regenerację tkanek, leczy oparzenia i egzemy a także działa stymulująco na pracę wątroby, trzustki, śledziony. Kolor fioletowy – stos. w przypadku nerwic, bóli neurologicznych, skurczów, niedowładów, obrzęków, a także chorób głowy. Indygo – leczy układ oddechowy, krążenia, działa również w przypadku chorób psychicznych i umysłowych, paraliżu, głuchocie. Kolor niebieski – działa uspokajająco na OUN., w dolegliwościach reumatycznych, artretyzmie i kontuzjach. Obniża ciśnienie krwi, leczy wszystkie choroby gardła, zbija gorączkę; kolorem niebieskim możemy leczyć żółtaczkę, biegunki, rozstrój żołądka, wymioty, zapalenie jelit, kolki, bóle głowy oraz zębów. Czerwony, przeciwnie – silnie pobudza i energetyzuje. Stosowany w leczeniu krzywicy, paraliżu dziecięcego, chorobach układu krążenia, przyspiesza gojenie ran, podwyższa ciśnienie. Ojciec Klimuszko w swoich pracach zwraca uwagę na inny dość istotny szczegół odpowiedzialny za powodzenie kuracji leczniczych. Chodzi o tzw. radiowitalność. Jest to promieniowanie, które zdaniem znanego badacza francuskiego inżyniera André Simonetona wysyła każda żywa komórka. Promieniowanie to o różnej długości fali, można zmierzyć w angstremach (A). Komórki człowieka mają długość fali ok. 6500A. Produkty spożywane przez człowieka powinny posiadać radiowitalność powyżej 3000A, inaczej będą szkodliwe. Simoneton odkrył również, że większość środków farmakologicznych wykazuje radiowitalność równą zeru A. (wyjątki: Penicylina – 8500 A. i Streptomycyna – 8000 A.). Zioła według jego danych posiadają radiowitalność ok. 9000 A. Powszechnie wiadomo, że w przypadkach chorób zakaźnych, zawałów serca, ostrych stanów zapalnych, czyli w przypadkach konieczności zastosowania pomocy natychmiastowej, zioła nie wystarczą. Trzeba również sięgnąć po środki farmakologiczne z antybiotykami włącznie. Leki roślinne działają powoli, za to przywracają cały organizm do biologicznej równowagi. Leki chemiczne leczą tylko dany organ, nierzadko z objawami ubocznymi na inne narządy. Leki roślinne zawierają same w sobie witaminy, sole mineralne, garbniki, olejki eteryczne, enzymy, biokatalizatory, które nasz organizm chętnie przyswaja a ich nadmiar wydala. Kiedy aplikujemy leki chemiczne, często nie są one przyswajane przez nasz organizm i nierzadko dochodzi do przedawkowania. Na przykład: naturalna witamina C zawarta w owocach, warzywach czy ziołach będzie lepiej przyswajalna aniżeli syntetyczna spreparowana w laboratorium. Podobnie sprawa przedstawia się z mikroelementami. Jeśli chodzi o spożywanie naparów ziołowych, bardzo istotne znaczenie ma tu termin ważności ziół. Powszechnie panuje przekonanie, że zioła działają nawet prze kilka lat. Niektórzy zaś są zdania, że nie pomogą i nie zaszkodzą… Nic bardziej błędnego! Zioła można przechowywać maksymalnie 1 rok (te, które sami zbieraliśmy), zaś te które zakupiliśmy, jak się okazuje na 3 miesiące przed datą ważności już nie wykazują efektu leczniczego. Badałam kilkanaście ziół, które przechowywałam w zamkniętych pojemnikach i niestety muszę przyznać, że większość z nich (nawet te z dwumiesięcznym jeszcze terminem ważności) byłam zmuszona wyrzucić. Zioła te albo nie promieniowały żadnym kolorem albo promieniowały innymi kolorami aniżeli w pierwszych miesiącach przydatności do spożycia. Można wysnuć następujący wniosek, że ziołami należy leczyć się świeżo zakupionymi albo świeżo zasuszonymi. Nie należy spożywać naparów z ziół przechowywanych dłużej niż 1 rok. Poza tym najlepiej i najbezpieczniej będą działały zioła sypkie a nie „ekspresówki”. Bibułka z jakiej są wytwarzane torebki na herbatę, promieniuje zielenią negatywną, której należy unikać. Kolorem tym promieniują również wszystkie opakowania plastikowe, stąd zalecenia, żeby zioła i inne produkty przeznaczone do spożycia przechowywać w opakowaniach z ciemnego szkła, najlepiej brązowego. Zioła promieniują różnymi kolorami, jednak warto zwrócić uwagę na miejsce z którego pochodzą. Zdarzyło mi się zakupić ziółka zapromieniowane szarym i czarnym kolorem (!) W tej sytuacji zalecałabym każdorazowo sprawdzać kolory jakimi promieniują (za pomocą wahadła uniwersalnego), albo w prostszym sposobem – badanie harmonii z poszczególnymi składnikami. Badany produkt kładziemy wtedy przed sobą (np. na stole), zawieszone wahadło trzymamy w prawej dłoni pomiędzy badanym przedmiotem a osobą względem której sprawdzamy harmonię. Bez zbędnych konwencji i pytań, obserwujemy zachowanie wahadła. Jeśli uzyskamy ruch w postaci oscylacji pionowych ↕od osoby do przedmiotu, będzie to oznaczało, że badany produkt (w tym przypadku zioło) jest pozytywne dla organizmu tej osoby, jeśli zaś ruchy wahadła będą inne (poziome ↔ albo rotacyjne/koliste, będzie to oznaczało brak harmonii.
Poznaj wspaniałą moc ziół dzięki publikacji Odmładzające zioła. Twój sposób na witalność i długowieczność.
Autor: Janina Lampert-Smak