Trzeba być wobec siebie szczerym: nie ma stuprocentowej ochrony. Jeśli dorosły naprawdę chce wykorzystać dziecko, nie ma ono szansy obronić się. Dlatego też nie powinno się mówić dziecku, że samo mogłoby się obronić, bo może to tylko wywołać poczucie winy, jeśli faktycznie zostałoby wykorzystane. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo dzieci leży zawsze po stronie dorosłych.
Komunikacja jest niezwykle ważna
Odpowiedzialność za zachowanie pociech spoczywa na barkach rodziców. Warto dopilnować, by już jako kilkulatki były pewnymi siebie osobami, które będą broniły swoich granic. Pamiętajmy, że dzieci uczą się wszystkiego od zera. W zależności od etapu rozwoju dziecka, powinniśmy rozmawiać z nim o możliwych zagrożeniach i sposobach obrony przed nimi. Zachęcajmy do tego, aby dziecięce emocje i intuicja były dobrą wskazówką do odpowiedniego zachowania.
Rodzice mogą zapewnić dziecku największą z możliwych ochronę, wspierając je i umacniając. Wychowując je na pewnego siebie, samodzielnego człowieka, którego cechuje zdrowa nieufność. Dzieci muszą dowiedzieć się, że mają prawo do powiedzenia „nie” i do odgrodzenia się, że ich zdanie się liczy, i że rodzice je szanują, nawet jeśli nie odpowiada ich własnemu. Nie oznacza to, że rodzice nie powinni wytyczać granic – nawet muszą. Nie powinni jednak w każdym punkcie narzucać dziecku swojej woli, lecz przyznać mu prawo współdecydowania. Dlaczego dziecko nie miałoby zdecydować, jakie spodnie lub jaką spódniczkę założy? Dlaczego musi iść koniecznie na spacer, skoro wolałoby zagrać z kolegą w piłkę? Kto nauczy się, że dorośli mają zawsze rację i stawiają na swoim, temu tym trudniej będzie odgrodzić się od sprawcy.
Dzieci mają głos
Poza tym ważne jest, aby rodzice poważnie traktowali uczucia i poglądy swojego dziecka, często jednak tego nie robią: „Nie bądź taki delikatny, przecież to aż tak nie boli!”, słyszymy od razu, kiedy dziecko przewróciło się i płacze. „Spróbuj, to jest pyszne!”, zachęcają rodzice, chociaż dziecko naprawdę nie cierpi brokułów. „Dlaczego go nie lubisz, on jest przecież taki miły!”, mówią, kiedy dziecko za kimś nie przepada. W ten sposób dzieci dowiadują się, że własne uczucia są nieważne, że dorośli wiedzą lepiej, co jest dla nich lepsze. Przestają ufać swoim uczuciom i je wyrażać. Dzieciom, które są uświadamiane, które znają nazwy genitaliów, i które mogą rozmawiać ze swoimi rodzicami na ten temat łatwiej przychodzi klasyfikowanie prób wykorzystywania seksualnego i rozmawianie o nich. Jeśli poznają swoje ciało i wiedzą, co się im podoba, a co nie, mogą nim lepiej rozporządzać. Zanim rodzice zaczną rozmawiać z nimi o wykorzystywaniu seksualnym, dzieci powinny nauczyć się, że seksualność jest czymś pięknym, jeśli mężczyzna i kobieta tego chcą. Rodzice mogą powiedzieć dzieciom, zachowując sens i nie napawając ich przy tym obawą i przerażeniem, że:
- Są dorośli i nastolatki, którzy najpierw są bardzo mili, a potem chcą głaskać dzieci – po piersiach, po pupie, pochwie albo penisie – albo chcą być głaskani przez nie lub pokazują im obrzydliwe zdjęcia i filmy, może też chcą robić zdjęcia. Nie ważne, czy są mili, czy nie i czy ich znasz, czy nie: nie wolno im tego! Możesz powiedzieć im „nie!”, być niemiły, krzyczeć, uciec. Możesz zrobić wszystko, jeśli sądzisz, że jesteś w niebezpieczeństwie.
- Są dobre i złe tajemnice. Trzymanie w tajemnicy przed mamą tego, co dostanie na urodziny jest dobrym sekretem, ale coś, co przysparza ci zmartwień i smuci cię jest złą tajemnicą. Możesz o tym mówić, nawet jeśli jakiś dorosły ci tego zabronił, to nie jest skarżenie.
- Możesz przyjmować prezenty i nie musisz się za nie odwdzięczać. Możesz ich także nie przyjąć, jeśli nie chcesz ich mieć. Jeśli miałbyś za to zrobić komuś jakąś przysługę, to jest to podłe.
- Twoje ciało należy do ciebie! Nikt nie ma prawa dotykać cię, jeśli tego nie chcesz. – Możesz mówić dorosłym „nie”. Nie musisz także odpowiadać, jeśli ktoś pyta cię o drogę. Dorosły może zapytać przecież innego dorosłego, który i tak lepiej wie albo może zajrzeć do planu miasta.
- Nigdy nie wsiadaj do samochodu, zanim nie zapytasz nas, czy masz pojechać z tym człowiekiem i nigdy nie idź za obcymi, nawet kiedy twierdzą, że stało się coś złego. To kłamstwo.
- Nie musisz nikomu mówić, jak się nazywasz i gdzie mieszkasz.
- Jeśli jesteś w niebezpieczeństwie, krzycz: „Pożar!” Dorośli reagują na to najszybciej.
- Czasami ciężko jest obronić się samemu. Nawet, jeśli się nie obroniłeś, nie jesteś winny!
- Przyjdź do mnie, jestem tutaj dla ciebie albo znajdź kogoś, kto cię wysłucha, uwierzy i pomoże.
Darzyć miłością
Kto ma kochać, sam musi być kochany. Innymi słowy: aby móc kochać, trzeba doświadczyć miłości. Rodzice darzą dzieci swoją miłością, wykazując stosowne zainteresowanie ich potrzebami i okazując się godnymi zaufania: matka i ojciec dają dziecku jeść, kiedy jest głodne, zmieniają pieluchę, kiedy ta jest pełna, pocieszają dziecko, kiedy jest smutne, ochraniają je, kiedy męczy je zły sen, pieszczą, kiedy dziecko ma na to ochotę. Dzieci delektują się także kołysaniem podczas snu, pielęgnacją ciała, radosnym podrzucaniem do góry przy powitaniach i bezpiecznym lądowaniem w rękach. Ich poczucie ciała powstaje wskutek tych wszystkich czułych dotknięć, które respektują potrzebę bliskości i dystansu dziecka. Również dzieci dają bliskość i miłość: przytulają się, wtulają się w ręce, dają buziaki. Potrzebują cielesnej bliskości rodziców. Przede wszystkim w pierwszym roku życia jest ona niezbędna do przetrwania. „Niemowlęta nie są samowystarczalne. Kiedy są głodne, jest im zimno, czują się samotne i coś je boli, szybko tracą panowanie, płaczą i krzyczą, nie mogą się opanować z wściekłości lub smutku i potrzebują bliskości rodziców, ich opieki, ale także ich głos steruje niejako dzieckiem od zewnątrz”.
Zobacz, jak duży wpływ przeżycia z dzieciństwa mają na dorosłe życie. Sięgnij do książki Dom twego dzieciństwa. Pokonaj kompleksy dzieciństwa i negatywne programy.
Nie przesadzajmy z czułościami
Stwierdzono poza tym, że kiedy dzieci (lub dorośli) są głaskane, ciało wydziela hormon szczęścia oksytocynę. Ciało się odpręża, lęk zostaje złagodzony, psychika pocieszona. Zawsze, kiedy dzieci czują się słabe i tracą samokontrolę – ponieważ są chore, najlepszy kolega nie ma dla nich czasu, skończyły się płatki śniadaniowe – muszą otrzymać pomoc, aby odzyskać panowanie nad sobą i potrzebują cielesnej czułości rodziców. To samo dotyczy nas, dorosłych, także my potrzebujemy podpory cielesnej, kiedy jest nam źle.
Oczywiście dzieci mogą cieszyć się pieszczotami także wtedy, kiedy jest im dobrze. Rodzice tak samo. Matka i ojciec są szczęśliwi, kiedy obejmują swoje dziecko, czują rączki i szyję, wąchają skórę dziecka, ale istnieje pewne ograniczenie: to dziecko decyduje, kiedy i jak dużo czułości potrzebuje – a nie rodzice! Dr Karin Grossmann podkreśla: „Kiedy rodzice chcą popieścić swoje dziecko, kiedy odczuwają potrzebę wzięcia je na ręce i pogłaskania, powinni zwrócić baczną uwagę na to, czy dziecko im na to pozwala, czy nachyla się w kierunku rodziców, odpręża się na rękach, kładzie głowę na ich ramionach, czuje się swobodnie na kolanach matki lub ojca, czy mruczy z zadowolenia, kiedy pieści się jego szyję lub masuje stopy, ponieważ dziecko musi cieszyć się z bliskości. Jeśli jednak tak nie jest, dorosły musi przerwać swoją czynność”. Nie powinien także brać dziecka na kolana, kiedy akurat skoncentrowane jest na zabawie klockami, opróżnia szuflady w kuchni lub pochłonięte jest książką z obrazkami – i niewątpliwie nie powinien teraz wyrażać chęci otrzymania buziaka od dziecka. Zbyt duża ilość ochrony może dziecku nawet zaszkodzić. Dr Karin Grossmann: „Rodzice, którzy w miłości mocno obejmują swoje dzieci, nie wypuszczają go z rąk ze strachu, że coś może mu się stać, ograniczają pole doświadczeń dziecka i utrudniają mu sprostanie wymaganiom życiowym”.
Różne dzieci, różne potrzeby
Podczas gdy niemowlę może w ogóle nie otrzymać dostatecznej dawki czułości, dziecko raczkujące jest już w stanie samo o to zadbać i samo dzielnie przejmuje inicjatywę, kiedy chce być głaskane. Z chwilą gdy wykształci się wstyd, a dzieci staną się świadome swojej płci, potrzeba pieszczot wyraźnie się zmniejsza.
Nie tylko wiek decyduje o ilości pieszczot. Niektóre dzieci są szczególnie rozpieszczone, niektóre potrzebują mniej cielesnej bliskości – jest to rzecz temperamentu, może jednak także opierać się na doświadczeniach pierwszego roku życia. Dr Karin Grossmann wie, że: „Jeśli dzieci w pierwszym roku życia odczuwają, że rodzice niechętnie realizują ich potrzebę bliskości i cielesnej czułości, niektóre z nich mogą zachowywać się zgodnie z tymi odczuciami i już od drugiego roku życia zaczną odrzucać kontakt cielesny”.
Kochać nie znaczy tylko być czułym, to także szanować dziecko i jego osobowość: obdarzać go wystarczającą ilością czasu, słuchać go, szanować jego zdanie, nawet jeśli się go nie podziela, szanować jego uczucia, a nie kwitować je: „Nie bądź taki delikatny!” i nie zarządzać wszystkim, lecz dać dziecku prawo do współdecydowania. Nie o tym, jak najlepiej można zainwestować zaoszczędzone pieniądze lub ile trzeba siedzieć nad pracą domową, ale dlaczego dziecko nie miałoby zdecydować, czy założy spodnie sztruksowe czy dżinsy, dlaczego dziecko w wieku szkolnym nie miałoby wspólnie z rodzicami podjąć decyzji dotyczącej celu następnej wycieczki wakacyjnej?
Należy w tym miejscu podkreślić raz jeszcze konieczność respektowania uczucia wstydu dzieci i ich sfery prywatnej, ponieważ kto kocha swoje dziecko, chroni je. Także przed niepożądanymi i niechcianymi dotknięciami innych – czy to krewnych, znajomych czy obcych. Obojętne, czy zdaniem rodziców „czułości” te mają podtekst seksualny, czy uważają je oni za nieszkodliwe. I jeszcze jedno: rodzice ponoszą wyłączną odpowiedzialność za kształt kontaktów cielesnych między nimi a dzieckiem. Czułości cielesne muszą więc być zgodne z potrzebami dziecka, a nie rodziców!
Dzieci wytyczają granice…
Dzieci nie muszą także pozwalać na czułości, jeśli nie mają na to ochoty. Ani na uścisk rodziców, ani na mokry buziaczek od babci i cioci, nawet jeśli te słysząc „nie”, poczują się obrażone. To samo dotyczy także obcych czy znajomych, którzy głaszczą dziecko po policzku albo bez pytania biorą je na kolana. Wszystkie te „czułości” mogą być okazywane w dobrych zamiarach, lekceważą jednak dziecko i ignorują jego cielesną niezależność (więcej na ten temat w rozdziale I). Matka i ojciec powinni sami szanować uczucie wstydu swojego dziecka i uznawać jego sferę intymną, nie widzieć w nim zastępczego partnera dającego ciepło i bliskość, których nie otrzymuje się od dorosłego partnera – w przeciwnym razie dziecko nie będzie umiało dostrzec, kiedy obcy staje się natrętny.
Dzieci decydują na bieżąco, kto może ich widzieć nago, a kto nie, kto może ich dotykać, a kto nie, u kogo chcą usiąść na kolanach, a u kogo jest to dla nich nieprzyjemne. Dziecko odczuwa wstyd, kiedy przekroczone zostają granice sfery intymnej: kiedy babcia chce je rozebrać i położyć do łóżka, chociaż może to zrobić tylko mama, kiedy mama aplikuje mu czopek, chociaż jest to przecież nieprzyjemne, kiedy mama wyciera pupę, chociaż dziecko potrafi to już samo, kiedy brat chce wejść do wanny, chociaż siostra wcale nie ma na to ochoty.
Prawie wszystkie dzieci, jak mówią wyniki badania, krępują się przy ubieraniu i rozbieraniu, podobnie jak przy pielęgnacji ciała, np. przy myciu, kremowaniu, wycieraniu oraz przy kąpieli, prysznicu, na basenie lub w saunie. Także zabawy w lekarza, autostymulacja i wycieranie pupy są typowymi zajęciami, dla których charakterystyczne jest uczucie wstydu.
Chociaż, jak już wspomniano, żadna z płci nie zaczyna odczuwać wstydu wcześniej, to dla chłopców i dziewcząt wstydliwe mogą być różne sytuacje. Dziewczynki krępują się wcześniej niż chłopcy. W wypadku wstydu cielesnego rolę odgrywa także płeć innych osób, które np. widzą dziecko nago. Można by przypuszczać, że dziewczynki wstydzą się przede wszystkim mężczyzn i chłopców, a chłopcy kobiet i dziewcząt, jednak nie jest to takie proste, przynajmniej w dzieciństwie.
Czasem poważne tematy łatwiej poruszać z dziećmi za pomocą bajek terapeutycznych, np. Zaczarowanych bajek, które leczą – dla dzieci i dorosłych.
… i rodzice też
Nie tylko dzieci odgradzają się od rodziców, także rodzice od dzieci. Zachowują pewną sferę intymną: dla siebie i dla swojego związku. Ponieważ rodzice dążą do zachowania sfery intymnej, dzieci dowiadują się czegoś ważnego: „W porządku jest, kiedy się odgradzasz. Nie trzeba pozwalać sobie na każdą formę kontaktu cielesnego. Każdy ma prawo do własnego obszaru. I tak będę kochany, chociaż się odgradzam”. Dzieci będą wówczas chętniej szanowały sferę intymną rodziców i nauczą się ją uwzględniać. Rodzice podejmują podobne środki jak ich dzieci wytyczając swój „obszar ochronny”: przymykają drzwi do łazienki, kiedy są w środku, lub je zamykają, mówią dzieciom, że chcą być sami, odwracają się, kiedy wchodzi dziecko, używają ręcznika do przykrycia się lub biorą prysznic, kąpią się, kiedy dzieci nie ma w domu lub kiedy śpią. Polegają na tym, że dzieci okażą szacunek i zostaną na zewnątrz.
Wielu rodziców wycofuje się do obszaru ochronnego swojej sfery intymnej, ponieważ respektują uczucie wstydu swoich dzieci, ale także dlatego, iż odczuwają wstyd przed swoimi dziećmi, kiedy są nago, w szczególności siedząc w ubikacji. Jednak nie zawsze przyznają się do tego, jak pokazują badania: być może dlatego, gdyż błędnie rozumieją uczucie wstydu jako „społeczny środek nacisku” lub ponieważ za konieczne uważają umożliwienie dzieciom otwartego, naturalnego podejścia do nagości i do własnego ciała. Wówczas oczywiście ciężko jest się przyznać, że właściwie źle się czuję ze zbyt dużą dawką otwartości.