Zapewne znasz powiedzenie „twój los w twoich rękach” lub to, że jesteśmy kowalami własnego losu. Skoro to sprawa tak oczywista, dlaczego często nie umiesz świadomie pokierować swoim szczęściem i ważnymi wydarzeniami? Nadszedł czas, aby Twoje życie wyglądało tak, jak sobie je wymarzysz. Twoja motywacja powinna być duża, a późniejsza satysfakcja jeszcze większa. Tajemnica szczęścia jest w zasięgu ręki. Przebudzenie może być jednak nieco bolesne.
To Twoje życie! Zacznij żyć świadomie
Czy doświadczyłeś kiedykolwiek powodzenia, gdy mocno wierzyłeś w pozytywny bieg wydarzeń? Jeżeli tak, masz dowód na to, że możesz być sprawcą pozytywnych wydarzeń w swoim życiu. Żeby być szczęśliwym, musisz ciągle działać świadomie. Skup się na tym, jak wykorzystać moc świadomości w zmienianiu życia. Pisaliśmy już o tym, co oznacza odpowiedzialność. Jeśli jej zabraknie, staniesz się marionetką, niesioną bezwolnie na fali cudzych decyzji. Wypróbuj modlitwę, oczyszczanie umysłu i zmianę przekonań, którymi karmisz swój mózg. Czy wiesz, co może się wtedy stać?
Twoje serce napełni się miłością do życia, a zły czar określany jako pech, pryśnie. Gdy przebudzisz swoją świadomość, zaczniesz inaczej patrzeć na świat i widzieć w nim szanse, których wcześniej nie dostrzegałeś.
Niezwykle ważna rola świadomości
Zespołem organów, kośćcem, niezliczonym skupiskiem komórek… Czy tym właśnie jesteś? Zbiorowiskiem krążących wokół siebie atomów? A może złożonym w swej konstrukcji ciałem i duszą? Albo wszystkim tym jednocześnie.
Psychologowie podzielą Cię na sferę intelektu i emocji. Oczom ezoteryka ukażą się: ciało fizyczne (materialne), ciało eteryczne, emocjonalne, astralne i wyższe ciała subtelne. Zwolennicy huny (tajemnej wiedzy Kahunów), a także niektórzy współcześni psychologowie stwierdzą niezbicie, że Twoje JA dzieli się na: podświadomość (niższe ja) i świadomość (Kahuni dodadzą do tego nadświadomość, czyli Ducha Opiekuńczego). Nieco bardziej szczegółowi uznają, że w podświadomości drzemie wewnętrzne dziecko, a także „ja” rodzica i dorosłego. Zakładający istnienie poprzednich wcieleń zauważą jeszcze mnóstwo postaci z dawnych czasów, których niegdysiejsze role nadal nieświadomie odgrywasz, co – wedle ich racji – utrudnia uwolnienie spod wpływu karmy, determinuje życiowe wybory.
Już w starożytnym Egipcie sądzono, że po fizycznej śmierci człowieka ciało opuszcza siła witalna (ka), a tuż za nią (ba), czyli dusza. Na wszystkich poziomach istnienia człowieka mamy więc do czynienia z różnego rodzaju podziałem. Który z nich jest właściwy? Ten, który każdy z nas dla realizacji pewnych celów potrzebuje.
Obserwując siebie i ludzi możemy zauważyć, że w zakresie swej jaźni wszyscy dokonujemy zasadniczego podziału na:
- świadomość,
- podświadomość.
Jesteś sprawcą wszystkich zdarzeń
Zastanówmy się przez chwilę: jaki powinien być twórca zdarzeń? Kiedy świadomie stawiasz kroki, zapewne masz rozeznanie, w jakim kierunku podążasz. Nie mogę być twórcą wszystkich zdarzeń – stwierdzi ktoś – ponieważ nie wiem, kiedy nastąpią oraz jaki będzie ich koniec. A jeśli ta sama istota jest twórcą zdarzeń, co ich uczestnikiem? Uczestnik „musi” zaznać lęku, zaskoczenia i wszystkich stanów, do jakich wywołania sytuacja została stworzona. Aby to było możliwe, nie może mieć pełnego rozeznania w jej przebiegu. Gdybyśmy pozwolili sobie o wszystkim wiedzieć, nic nie mogłoby nas zaskoczyć, zdziwić, ani przestraszyć, nie wspominając już o braku możliwości systematycznego dokonywania różnorodnych odkryć i zgłębiania wiedzy. Toteż istota, która jest zarówno twórcą zdarzeń, jak i ich uczestnikiem, dzieli swoją jaźń na część:
- świadomą – która nie domyśla się sytuacji mających nas zaskoczyć oraz bierze udział w ułożonej przez stwórcę grze,
- podświadomą – skrywającą w sobie te zamiary i decyzje, które biorą udział w tworzeniu pewnego rodzaju zdarzeń. Jakież to zdarzenia? Wszystkie mające wywołać w nas zdumienie, lęk, niepewność, odrazę, negację, potępienie, a więc takie, których istnienia nie powinniśmy się domyślać.
W pracy z podświadomością pomoże wisior kwiat życia, który ma działanie uzdrawiające i harmonizujące.
Gdy opadnie zasłona nieświadomości
Są zdarzenia, których przyczyn z łatwością doszukamy się we własnym postępowaniu. Jeśli osobę, która przez wiele lat źle się odżywiała i prowadziła niewłaściwy tryb życia dopadła choroba, zwykle jest ona w stanie przyznać się do swojego udziału w jej powstaniu. W przypadku tym przyczyny upatruje się jednak nie we własnej woli (bo któż chciałby sprowadzić na siebie chorobę?!), lecz w niszczących organizm destrukcyjnych działaniach, takich jak: zły tryb życia, błędne nawyki żywieniowe, negatywne myślenie. To im przydawana jest moc stwórcza w procesie kreacji choroby. Nieczęsto możemy usłyszeć słowa: „Chciałem tej choroby i dlatego ją mam”. A jednak podczas stosowania terapii, w której dochodzi się do przyczyn problemów, z ust klientów padają właśnie takie oto słowa: „Chciałam tego!” Kiedy zasłona nieświadomości zostaje ściągnięta, wychodzą na jaw prawdziwe intencje człowieka, zdemaskowana zostaje gra, jaką toczył on z samym sobą i najbliższym otoczeniem. Dzieje się tak szczególnie w przypadku osób, które nie chcą już dłużej zmagać się z określonymi kłopotami i wyrażają gotowość przyznania się do swych prawdziwych pierwotnych zamierzeń. Wtedy to dzieją się cuda. Trzymana przez długie miesiące fizyczna dolegliwość okazuje się grą skłaniającą najbliższych do okazywania osobie chorej więcej uwagi, a poważne problemy zdają się nabierać rozmiarów maleńkiej dziecinnej zabawki. Jest to efekt odpuszczenia przez dotychczas cierpiącą osobę roli ofiary i przyznania się do udziału w tworzeniu niekorzystnej sytuacji.
Podświadomość jest przeciwko Tobie?
Skoro potrafiliśmy wykreować sobie problem, o ileż bardziej będziemy w stanie „odjąć mu mocy”. Bynajmniej. Mechanizm narastania określonych kłopotów rozpoczyna się najpierw w naszej głowie i wiąże się z przydawaniem mu wielkiego znaczenia. Proces ten najczęściej zachodzi za zasłoną nieświadomości po to, aby nie wyszło na jaw, kto jest jego sprawcą.
Otóż wiele osób jest zdania, że podświadomość to twór niezależny od naszej świadomej woli. Niektórzy żalą się, że podczas, gdy oni chcieliby już zaznać spokoju i wolności od problemów, ich podświadomość zdaje się działać jakby na przekór, rzucając kłody pod nogi, opóźniając załatwienie jakiejś pilnej sprawy i nieustannie tworząc różnego rodzaju niedogodności hamujące pozytywny rozwój sytuacji.
Jak powstają zdarzenia?
Nadszedł czas, abyśmy mogli nieco dokładniej przypatrzeć się procesowi tworzenia zdarzeń. Kiedy on zachodzi, jednostkowa Jaźń człowieka zostaje podzielona na:
- część, która tworzy sytuację (tudzież ciąg zdarzeń),
- część, która w niej uczestniczy.
Pierwsza część jest twórcą (reżyserem), choć jest ona jednocześnie zaangażowaną w oglądanie całej sztuki życia, druga zaś – aktorem (bohaterem), gdyż podobnie jak aktor stara się wiarygodnie i nad wyraz realistycznie brać udział w stworzonych przez samego siebie sytuacjach. Natomiast pisząc o grze, mam na myśli każdą sytuację, która z punktu widzenia głównego bohatera jest dla niego realną rzeczywistością, a która najczęściej wiąże się z bezpośrednim doświadczaniem przez niego rozmaitych stanów (lęku, cierpienia, bezradności, poczucia zniewolenia, odrzucenia, niekochania i tym podobnych). Twórca gry jest tą samą istotą, która bierze w niej udział. Prostszymi słowy: to my tworzymy wszystkie sytuacje, lecz jednocześnie utożsamiamy się z nimi stając się nawet ich ofiarami (na szczęście tylko pozornie).
Możesz wpływać na swoją świadomość i przebudować ograniczające Cię wzorce zachowań dzięki książce Kwantowy kod uzdrawiania. W ten sposób zaczniesz kreować swoje nowe, lepsze życie.
Żyć, albo…nie żyć
Choć trudno wielu z nas zrozumieć ten oczywisty fakt, jesteśmy twórcami swoich życiowych doświadczeń, w tym chorób. Drogi uzdrawiania są różne i jest ich wiele. Wczoraj usłyszałam bardzo interesującą historię dotyczącą tej kwestii. Kobieta 29 lat po mastektomii z powodu raka piersi i chemioterapii dowiaduje się o prognozie dotyczącej jej życia.
Lekarze dają jej kilka miesięcy. Kobieta akceptuje swój problem, lecz zamiast poddawać się rozpaczy stara się wybierać z poziomu własnej mądrości inspiracje, których kreacja niesie jej wiele radości. Wybiera się wraz z mężem do miejsc, które zawsze chciała zwiedzić, otwiera na wyrażanie własnych emocji przez taniec i rysunek. Spotyka z przyjaciółmi i z wielką pasją pracuje nad nowym projektem zagospodarowania dużego ogrodu. Nie myśli o chorobie, lecz stara się maksymalnie wykorzystać każdą chwilę życia na poznanie swoich wewnętrznych możliwości twórczych. Po 6 miesiącach prawdziwa niespodzianka. Przerzuty zniknęły.
Teraz po 7 latach to już jak twierdzi, odległa przeszłość. Samouzdrawianie przez kreatywność – w świetle holistycznego uzdrawiania jest to równoznaczne z umiejętnością zintegrowania się z potężnym potencjałem twórczym i uruchomieniem procesu leczenia na wielu poziomach naszego istnienia poprzez wykorzystanie jego energii dla tworzenia z pasją życiowych doświadczeń w obrębie świata materialnego.
Dlaczego nie potrafimy w większości przypadków skorzystać z tej recepty?
Na podstawie moich obserwacji myślę, że nie wiemy jak się do tego zabrać. Co to jest mądrość intuicyjna? Jak do niej dotrzeć? Jak pozbyć się presji myśli związanych z dramatem i bólem, jaki niesie choroba?
Myślę, że od zapoznania się z wiedzą dotyczącą „instrukcji obsługi organizmu” zanim w swej nieświadomości stworzymy doświadczenie choroby.
Wiemy na przykład, że myślimy i że myśl stanowi bazę do budowania życiowego doświadczenia. Ale ile z myśli przepływających przez umysł w ciągu doby jesteśmy stanie kontrolować? A przecież od ich jakości zależy jakość doświadczenia życiowego.
Wiemy, że posiadamy emocje, ale czy potrafimy zmieniać nasz nastrój, by uzyskać taki poziom radości, który będzie motywował nas do twórczego działania?
Doznajemy swojej fizyczności, ale czy wiemy, w jaki sposób myśli i emocje wpływają na stan zdrowia naszego ciała?
Wreszcie jak dotrzeć do tej części w nas, która zawiera w sobie niepowtarzalne inspiracje dla codziennej twórczości?
Przed kilkoma miesiącami TVP emitowała kilkuodcinkowy program dotyczący funkcjonowania naszego mózgu. Pamiętam taki oto obrazek. Neurofizjolog z Uniwersytetu Stanforda siedzący przed ekranem monitora, na którym widz TV rejestruje białe pole wypełnione czarnymi plamami (wśród których znajduje się ukryty obrazek.) Naukowiec jest podłączony do aparatury EEG rejestrującej czynność mózgu. Dominuje rytm alfa. W pewnym momencie twarz naukowca rozjaśnia uśmiech. Oczywiście! Eureka! To przecież dalmatyńczyk! W tym samym momencie zapis EEG zmienia się z rytmu alfa na rytm theta. Objaśnienie eksperymentatora. Dostęp do pomysłów, wspaniałych inspiracji wiąże się z umiejętnością wejścia w stan theta. Rytm theta obserwujemy u osób w głębokiej medytacji, a także np. w stanie śpiączki. Jest warunkowany przez nasze umiejętności związane z możliwościami wyciszenia emocji. Nic dodać. Nic ująć. Wewnętrzny spokój, to baza dla możliwości korzystania z kapitału mądrości w nas – konkluduje neurofizjolog.
Czy będziemy potrafili wykorzystać potencjał w nas tkwiący zależy jedynie od nas, a ściślej od pracy, którą zainwestujemy w higienę emocjonalną.
Cierpimy przez siebie samych?
Wszystko jest efektem naszej własnej woli. Skłonni jesteśmy przyznać się do swego udziału w pogorszeniu relacji z bliskimi lub innej dziedzinie, wyłącznie tam, gdzie nasz wpływ przejawiał się w formie konkretnych działań oraz gdzie kontaktowaliśmy się z innymi ludźmi poprzez materię (bezpośrednio, telefonicznie, listownie). We wpływ samych tylko życzeń współczesne społeczeństwo nie jest skłonne wierzyć. Niestety nie wierzy w nie jedynie część pełniącą funkcję aktora. Pozostała część naszej jaźni całkiem swobodnie z tego typu możliwości korzysta, kreując nie tylko drobne niepowodzenia, ale przyczyniając się nawet do powstania fizycznych przyczyn własnego i innych cierpienia.
Możemy zadawać sobie cierpienie, aby:
- zrozumieć cierpienie innych ludzi,
- nadać dramatycznej wymowy jakiejś sytuacji,
- obrzydzić sobie cierpienie, aby w przyszłości więcej go nie tworzyć,
- ukarać siebie za tzw. złe czyny,
- ustalić, ile na dzień dzisiejszy jestem w stanie znieść,
- dowartościować się tym, jeśli uda mi się wiele wytrwać,
- w przyszłości pochwalić się przed innymi, jak to mocno doświadczało nas życie,
- napisać o cierpieniu książkę,
- otrzymać ze strony bliskiej osoby opiekę i uwagę,
- wypracować metody przynoszące ulgę w cierpieniu i stosując je pomóc innym,
- zamanifestować swoją Moc.
W odnalezieniu sposobu na dręczące problemy może pomóc Ci sposób na wyłączanie świadomości, opisany w książce Buddyjska sztuka znikania. Dowiesz się z niej także, jakie korzyści możesz uzyskać z cierpienia.
Nie można poprawić tego, co doskonałe
Jakiekolwiek intencje stanowią pretekst do tworzenia gier. Żadna nie jest konieczna, ani niczemu nie służy – wszystko, co doskonałe i wystarczające, mam zawsze bez potrzeby dokonywania jakichkolwiek zabiegów.
Choroby, fizyczne i psychiczne cierpienia, a także problemy i przeszkody na drodze do osiągnięcia celów na ogół są postrzegane jako przejaw naszej słabości. Dziwnym więc może się zdawać upatrywanie w nich dowodów na posiadanie Mocy oraz umiejętności jej przekształcania. Potrzeba sporej dawki szczerości z samym sobą, by pod powłoką pozorów niedoli i bezsilności dostrzec swoje prawdziwe intencje.
Za pomocą chorób i cierpienia manifestujemy swoją Moc. Nasz popis manipulowania energią może dojść do skutku jedynie w sytuacji nietypowej, a więc kiedy na drodze do przepływu przez nasz organizm czystej Energii stworzymy tamy, „wycieki”, zanieczyszczenia. Chcąc użyć swej Mocy w kierunku uzdrowienia, musimy wpierw wykorzystać ją do pogorszenia stanu Zdrowia. By móc uzdrawiać, najpierw koniecznym jest stworzenie powodu do uzdrawiania, czyli choroby.
Czasem chcemy, aby twory naszego umysłu stawały się rzeczywistością, i tak się dzieje, lecz tylko do czasu, póki w nie wierzymy. Zastanów się przez chwilę: Co czujesz na myśl o tym, że w otoczeniu swych znajomych nieustannie przejawiasz szczęśliwość i nigdy nie cierpisz? Co czujesz na myśl o tym, że w otoczeniu swych znajomych stale przejawiasz bogactwo? Jeśli pojawia się myśl: „Nie mogę być zawsze szczęśliwa(y) wobec osób, których codziennym udziałem są przykrości i problemy”, pomyśl, czy i oni dla tego samego powodu nie blokują u siebie radości życia. Problem, cierpienie, niedostatek i tym podobne stany to tylko iluzja umysłu, z którą się utożsamiliśmy i w efekcie tego utożsamienia powołujemy do życia.
Uważaj na zbytnie odpuszczanie swoich spraw
Nadmierne dopasowanie się jest raczej subtelnym rodzajem bierności. Dopasowujecie się stale do sytuacji lub planów innych – dla „świętego spokoju”. „Ktoś musi ustąpić!” Wydajecie się być gotowi do współpracy i dopasowujecie się, w rzeczywistości jednak unikacie przejmowania odpowiedzialności i podjęcia akcji. Naturalnie kosztem waszych własnych uczuć, myśli, celów i możliwości.
Claudia zdecydowała się po wieloletnim czuwaniu nad domowym ogniskiem na powrót do pracy. Znalazła zajęcie na część etatu jako sprzedawczyni i bała się bardzo, że nie sprosta żądaniom klientów oraz koleżanek i kolegów. Jej strategią było całkowite dopasowanie: nigdy nie wyrażała swojego zdania, nie żądała niczego, bez sprzeciwu dopasowywała się do wszystkich planów pracy, stale przytakiwała koleżankom i kolegom, również w prywatnych rozmowach – ze skutkiem, że w ciągu krótkiego czasu nie była przez nikogo traktowana poważnie. Szkalowano ją za jej plecami i chętnie zrzucano na nią np. winę za nieporządek na regałach, albo gdy klienci skarżyli się na pomyłki kasowe. Nastąpiło to, czego obawiała się Claudia – nie sprostała wymaganiom.
Dopasowanie i gotowość do kompromisu są w zależności od sytuacji całkowicie rozsądne. Kiedy jednak to zachowanie stanie się stałą postawą, rezygnujecie z troszczenia się o własne potrzeby i nie przejmujecie odpowiedzialności za siebie. Często nadmierne dopasowanie jest na początku chętnie akceptowane i uznawane przez otoczenie. Dopiero na dłuższą metę ujawnia się potencjał konfliktowy tej postawy. Gdyż ten, kto stale się dopasowuje, nie wnosi żadnych własnych pomysłów.
Odstraszające zachowanie, przemoc wobec siebie i innych
Napady złości, cynizm, zgryźliwość, nadwrażliwość i chłód emocjonalny mają jedną „zaletę”: inni zostawiają nas w spokoju, by nie sprowokować wspomnianych reakcji. W ten sposób trzymamy na dystans kolegów/współpracowników, a tym samym „ich” problemy. I można zatuszować fakt, że nie mamy rozwiązania lub też nie jesteśmy gotowi do zrobienia czegoś dla rozwiązania. Autorytarni przełożeni często wykazują ten rodzaj bierności wobec konfliktów. Taka bierna postawa może w osobistym otoczeniu eskalować aż do przemocy, jednak na szczęście występuje to rzadko w życiu zawodowym. Zamyka się innym usta i nie trzeba odczuwać własnej bezczynności i bezsilności. Sprawdźcie kiedyś, czy stosujecie jedną lub więcej z tych trzech strategii. Jeśli wasze konflikty wydają się być nie do rozwiązania i mimo waszych starań trwają nadal, może to być tego przyczyną.
Nigdy się nie poddawaj w pracy ze sobą i w rozwoju osobistym. Staniesz się przez to lepszym człowiekiem dla siebie samego i dla innych. Rozwijanie swojej świadomości samo w sobie powinno być Twoim celem. Jako wsparcie wykorzystaj psychologię, założenia buddyzmu, medytację i swoją wiarę w Boga. Sprawdź, co będzie dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem i przyniesie najlepsze efekty dla Twojego ducha.