sposoby na stres Zdrowie

Myślisz, że trans nie może Ci pomóc? Często sam wchodzisz w niego nieświadomie

trans
Dodane przez Redakcja

Trans, czyli stan zmniejszonej lub zwiększonej świadomości, powoduje zmianę w odbieraniu bodźców oraz wykonywanie podświadomych czynności. Jest też rodzajem terapii, dzięki któremu pozbędziesz się napięcia, stresu i rozpoczniesz proces samoleczenia. A wszystko to osiągniesz w bardzo przyjazny sposób.

Transowe przepowiednie

Pacjenci Edwarda Tomali, wprowadzeni przez niego w trans, wykonują dziwne ruchy i opowiadają o ważnych wydarzeniach z przeszłości i… przyszłości. Potem odzyskują zdrowie, jakby było to możliwe tylko dzięki uwolnieniu się od zalegających w ich podświadomości wizji.
O swoich niezwykłych umiejętnościach Edward Tomala dowiedział się dawno temu, w niecodziennych okolicznościach.

Był piękny, słoneczny dzień. 18–letni wówczas Edward w towarzystwie dwóch kolegów przemierzał spacerowym krokiem Ogród Saski w Warszawie. Ni z tego, ni z owego wpadli na pomysł, aby uścisnąć dłoń nieznajomej osobie. Zgodziła się na to młoda, śliczna dziewczyna. Tomala wyciągnął do niej rękę, ona jej dotknęła i… zemdlała. Kiedy nie udało się jej ocucić, wezwano pogotowie. Interwencja lekarzy na szczęście okazała się niepotrzebna, bo „ofiara” i – jak się okazało – pierwsza pacjentka Edwarda Tomali tuż przed ich przyjazdem wróciła z zaświatów.
Dziś uzdrowiciel niemal codziennie zajmuje się tymi samymi praktykami, które niewinnie rozpoczął kilkadziesiąt lat temu w Ogrodzie Saskim. Zmienili się tylko pacjenci – miejsce zdrowych, radosnych dziewcząt zajęli zrezygnowani, bez chęci do życia nieuleczalnie chorzy ludzie.

Stara technika kluczem do przyszłości

Tomala praktykuje leczenie jedną z technik stosowanych niegdyś przez hawajskich szamanów – kahunów. Przeżycia z transu swoich pacjentów rejestruje na taśmach wideo. Dzięki tym rejestracjom można się przekonać, że mówią oni wówczas różnymi językami, ich ciało drętwieje, wymachują rękami, wydają najprzeróżniejsze dźwięki, wykonują dziwaczne ruchy, czasem nawet spadają z krzeseł. Najbardziej niesamowite są jednak ich wizje i przepowiednie.
Często powtarzającym się elementem wizualnych doznań jest oko w trójkącie, a także Matka Boska, aniołowie i opiekuńcze duchy. Od swoich pacjentów Tomala wielokrotnie otrzymywał też przekazy skierowane wprost do niego. W wizjach jednego z nich świetliste istoty z dalekiego wszechświata przekonują o znaczącej roli jaką odegra za swego życia na Ziemi. Owe postaci tłumaczą, że jego praca, choć niewdzięczna, bo wystawiona niekiedy na śmiech i szyderstwa, jest niezbędnym działaniem na rzecz ludzkości. Być może dlatego, że wiele wizji to proroctwa dotyczące strasznych zdarzeń. Niektórych, jak się wydaje, można by uniknąć, gdyby transowe przepowiednie potraktować z należytą powagą.

Czy tego można było uniknąć?

Pani Anna ze swymi zdrowotnymi dolegliwościami zgłosiła się do Edwarda Tomali w połowie 2000 roku. Na zabieg przyleciała specjalnie ze Stanów Zjednoczonych. W wizjach, jakie miała w czasie seansu, zobaczyła tragiczne zdarzenia. Precyzyjnie określiła ich datę i miejsce, a po powrocie do USA opowiedziała o swoich przeżyciach znajomym.
11 września 2001 roku, kiedy uprowadzone przez al Kaidę samoloty wbijały się w budynki WTC, Anna stała w oknie wieżowca oddalonego od bliźniaczych wież zaledwie o kilkaset metrów i z przerażeniem obserwowała, jak sprawdza się czarny scenariusz wydarzeń z jej wizji.
Wróćmy jednak do jej spotkania z Tomalą. Wszystko, o czym mu wówczas opowiedziała, zaniepokoiło uzdrowiciela. Zdał sobie sprawę, że jej proroctwo zgadzało się z wizjami innej pacjentki. Tomala uznał więc za konieczne opowiedzieć o wszystkim w przedstawicielstwie USA. Jego drodze do ambasady towarzyszyły jednak niecodzienne okoliczności: przemierzając dworcowe schody, wchodząc lub wychodząc z pociągu, pięć razy ulegał wypadkom. Do domu powrócił późnym wieczorem ze zbitym kolanem, zwichniętą nogą i złamaną, usztywnioną gipsem ręką. Kolejnych prób nie podjął – uznał, że nadchodzące zdarzenia są Ameryce przeznaczone.

Wątek arabski

Wizje innej pacjentki Edwarda Tomali, pani Marii, dotyczą bliskiej przyszłości.
W czasie kilkugodzinnego transu pani Maria opowiadała o mniej lub bardziej istotnych dla świata sprawach, aż nagle pojawił się wątek arabski – opis przygotowań do kolejnego ataku na USA. Pani Maria widziała tajne laboratoria zabezpieczone zasuwanymi elektronicznie, metalowymi drzwiami i instrukcje użycia jakiejś broni o ogromnej sile rażenia. Czytała napisy w języku arabskim na pojemnikach z materiałami radioaktywnymi, opisywała ludzi w kombinezonach. W innej części przekazu opowiadała o wydarzeniach z drugiej półkuli – wokół budynku Pentagonu widziała dym, gruz i spanikowanych ludzi.
Mówiła o sabotażu jednego z pracowników Ministerstwa Obrony USA.
Ta przepowiednia miałaby się sprawdzić już w grudniu, ale nic przecież nie jest przesądzone.

Płaskie statki z Syriusza

Pan Paweł, jeden z klientów Edwarda Tomali, podczas hipnozy zobaczył wydarzenia z roku 1900 p.n.e. Jego relacja to opowieść o kontaktach Ziemian z istotami z planety Syriusz.
Przybysze z kosmosu byli od Ziemian wyżsi i potężniejsi, mieli o wiele jaśniejszą karnację i „jakby po sześć i trzy palce” u rąk. Przybyli na naszą planetę na dużych, płaskich dyskach. Ich mową były wydobywające się z ust fale, które pan Paweł w czasie transu potrafił naśladować, dzięki czemu odczytał przesłanie, jakie dla nas mieli.
Według tego przesłania czeka nas era pokoju i wielkiej pracy dla oczyszczenia Ziemi, a także łączenia się ludzi w jedność. Era ta rozpocznie się w 2028 roku i będzie trwać do 2125 roku. Potem znów pojawią się jakieś niepokoje. „Radość i zgoda” zapanują dopiero w 2175 roku.
Edward Tomala przyjmuje jedynie osoby ciężko chore, zarekomendowane przez jego dawnych pacjentów.

Codziennie sam doznajesz stanów zbliżonych do transu, nawet o tym nie wiedząc. Dowiedz się, jak wpływać na siebie świadomie, by być przebojowym, szczęśliwym i spełnionym. Sięgnij do książki Zrobisz, co zechcę. Techniki hipnotycznego oddziaływania.

Chcesz, aby Twoje dziecko było zrelaksowane i zdrowe? Wyślij je na dyskotekę!

Kilkanaście osób tańczy. Jedni poruszają się delikatnie, inni wykonują gwałtowne gesty. Ciało przejmuje kontrolę nad umysłem, znikają bariery i zahamowania. Przejmująca, wnikająca w głąb organizmu muzyka doprowadza tancerzy do transu. Po godzinie spędzonej na parkiecie pojawia się uczucie wszechogarniającego relaksu i zadowolenia.
– Aby dobrze się bawić, nie potrzebujemy „wspomagaczy” – mówi, uśmiechając się Filip Pszczoła, DJ z Poznania, znany jako Phil Beun. Właśnie on prowadzi ezoteryczne dyskoteki. – Muzyka, którą gram otwiera ludzi. Jest iskierką, która coś zmienia w środku.

Z wielką przyjemnością spoglądam na tych, którzy wchodzą na parkiet zahamowani, spięci, wstydzą się tańczyć. Po chwili to mija. Nie myślą o tym, jak wyglądają, czy ktoś ich ocenia, po prostu czują… Pozbywają się blokad, negatywnych emocji i poczucia krzywdy.
Filip pochodzi z rodziny muzyków: mama gra na pianinie, ojciec na gitarze. On również gra na gitarze, perkusji, fortepianie, komponuje. W liceum założył zespół Daimonion, w którym był wokalistą i gitarzystą prowadzącym. Występował na imprezach tanecznych, w klubach młodzieżowych, lecz ten rodzaj uprawiania muzyki nie w pełni go satysfakcjonował. Gdy cztery lata temu zdecydował się zostać DJ’em, postanowił, że muzyka, którą będzie grać, ma dostarczać ludziom ogromnej dawki pozytywnej energii.

Samoleczenie a trans

Odpowiednio dobrane dźwięki są potężnym narzędziem w rękach terapeuty. DJ Phil Beun wyszedł więc z założenia, że we współczesnym, zabieganym świecie potrzeba muzyki specyficznej. Czyli takiej, która leczy duszę, a co za tym idzie – ciało.
– Najpierw założyłem klub domowy – opowiada Filip. – Przychodzili znajomi, a ja dla nich grałem. Teraz prowadzę już oficjalne, duże imprezy. Ale chodzi przecież o to samo…
Czyli o samoleczenie. A ezoteryczne dyskoteki łączą w sobie muzykoterapię (leczenie duszy i ciała muzyką) z choreoterapią (leczenie tańcem i ruchem). Skierowane są głównie do ludzi młodych, którzy potrzebują innej muzyki niż starsi. Przez taniec w rytm odpowiedniej muzyki zostaje przywrócona równowaga emocjonalna, psychiczna i fizyczna. Wprowadzenie ciała w trans ma uruchamiać procesy samouzdrawiania. Dodatkowo podczas ruchu, automatycznie zaczynamy wydychać toksyny z ciała.

Wytańczyć stres

– Od roku nic mi się nie udawało – tłumaczy Małgosia, studentka politologii. – Rzucił mnie chłopak, z którym byłam trzy lata, nie zdałam ważnego egzaminu, rozwiały się marzenia o dodatkowej pracy. No i bałam się, że nie będzie mnie stać na dalszą naukę. Powoli pogrążałam się w depresji, na dodatek dręczyły mnie migreny. Koleżanka namówiła mnie na „ezoteryczną imprezę”. To, czego podczas niej doświadczyłam, trudno zrozumieć… Muzyka dotarła do mojego wnętrza, czułam, jak wibruje w środku mnie, a ja ją odbieram i oddaję. Czułam napływające do oczu łzy, ale zupełnie się tym nie przejmowałam. Tańczyłam jak w transie, czas przestał istnieć. Odreagowałam wszelkie smutki i napięcia ostatnich miesięcy. Byłam wolna! Następnego dnia obudziłam się spokojna, poczułam, że dam radę przezwyciężyć wszystkie trudności dnia codziennego. Minęło kilka miesięcy i ani razu nie zabolała mnie głowa.
– Na normalnych dyskotekach jest strasznie głośno, dużo alkoholu, czasami narkotyki – opowiada Kasia, studentka historii. – Chodzi o to, aby się przed wyjściem na parkiet „podkręcić” i dopiero potem wyszaleć. Na imprezach Filipa jest inaczej. Muzyka jest tak potężnym bodźcem, że nie potrzeba już nic innego. Gdy zaczyna się tańczyć, mijają całotygodniowe napięcia, ból żołądka, ramion, mięśni. A po imprezie człowiek jest wypoczęty, jak po długich wakacjach.
– A poza tym muzyka przyciąga anioły. – uśmiecha się DJ Phil Beun. – Gdy tańczy wiele osób, wyczuwam ich opiekę i wspomaganie.

Wyłączenie co jakiś czas świadomości ma zbawienny wpływ na nasz organizm. Twórcze działania, takie jak taniec oraz wypływająca z naszego wnętrza sztuka, mogą czynić cuda i być wspaniałą autoterapią. Niczym czar za dotknięciem magicznej różdżki, mogą zmienić nasze życie na lepsze i wyrzucić z niego depresję, smutki i niewodzenia. Po transowych seansach wraca chęć do działania, rośnie motywacja i miłość do siebie i innych. Czujemy się wolni, szczęśliwi, przebudzeni ze złego snu, bez seansu psychoterapii. Zatem od czasu do czasu spróbuj tej prostej autoterapii. Puść swoją ulubioną muzykę i oddaj się jej dźwiękom, bez kontroli i uważności na świat zewnętrzny. I zobacz, jak wspaniale to na Ciebie zadziała.

Wejście w trans może ułatwić również misa dźwiękowa terapeutyczna.

Źródło: czasopismo „Gwiazdy mówią”

Zostaw komentarz

Zapisz się na newsletter portalu Psychotronika.pl
Zapisz się

Podając adres e-mail, zgadzasz się na przetwarzanie danych osobowych w ce­lach mar­ke­tin­go­wych przez firmę Janusz Nawrocki Spółka Komandytowa, która jest właścicielem m.in. tych domen z siedzibą w Białymstoku (15-762), ul. Antoniuk Fabryczny 55/24.

close-link

Zapisz się na newsletter!
 
Otrzymasz powiadomienia o
nowościach w serwisie
Zapisz się!
Podając adres e-mail, zgadzasz się na przetwarzanie danych osobowych przez Psychotronika.pl Janusz Nawrocki z siedzibą w Białymstoku (15-760), ul. Antoniuk Fabryczny 55/24 w ce­lach mar­ke­tin­go­wych.