Jeśli brakuje Ci pomysłów na wakacyjne podróże lub jeśli lubisz weekendowe podboje okolic swojego miejsca zamieszkania, koniecznie zajrzyj do wyjątkowego przewodnika po Polsce. Przewodnika, w którym znajdziesz informacje niedostępne w innych publikacjach tego typu. „Polska magiczna. Przewodnik po miejscach mocy” to przewodnik inny niż wszystkie. Oprócz informacji, których potrzebuje każdy turysta, zawiera także dodatkowe, cenne informacje, m.in. lokalizacja miejsc mocy, polskie czakramy, strefy geomantyczne, czy duchowo symbolika miejsc.
Góra Ślęża
Tak autor przewodnika – Leszek Matela – pisze o miejscach znanych: Ślęża. Do najważniejszych miejsc mocy w Polsce należy góra Ślęża. Jak głosi jedna z legend, znajdowało się tu niegdyś zejście do podziemnego świata, które zasypały anioły. Istnieją hipotezy, że to dawny komin wulkaniczny. Krążą też opowieści o istnieniu w masywie Ślęży systemu tajemnych sztolni, w których ukryte są różne kosztowności. Ciekawe, że w tych okolicach odnotowuje się stosunkowo dużo obserwacji ufologicznych. Niektórzy twierdzą, że jest to punkt nawigacyjny, a nawet lądowisko przybyszów z kosmosu. Wiele dawnych plemion, nie tylko okoliczni Ślężanie, ale również Celtowie i Germanie, przypisywało tej górze znaczenie sakralne. Według archeologów, pierwsze miejsca kultu na Ślęży datowane są na co najmniej 1300 r. p.n.e. Masyw Ślęży stanowił święte miejsce przeznaczone głównie do kultu bóstwa słonecznego. Kamienne rzeźby kultowe z szarego granitu przedstawiają m.in. niedźwiedzia oraz postać ludzką z rybą. Na szczycie wzniesienia znajduje się kamienna rzeźba niedźwiedzia, a u jego podnóża stoi tajemniczy megalit zwany „mnichem”. Nieznany jest ani czas ich powstania, ani funkcja. Przypuszczalnie pochodzą z okresu celtyckiego. A późniejsi użytkownicy Ślęży, w tym Słowianie, czuli w stosunku do nich respekt i być może przypisywali im w swoich kultach podobną rolę, jak kamiennym babom. Od ok. 1300 r. p.n.e. do wczesnego średniowiecza istniał na szczycie Ślęży monumentalny kamienny krąg, otaczający miejsce kultu poświęcone bóstwu słonecznemu. Wierzono, że na górze zamieszkują bogowie, dlatego też wykorzystywano ją jako centrum kultowe. Nic dziwnego, że Ślężę zaczęto nazywać w publikacjach śląskim lub słowiańskim Olimpem. Głównym przesłaniem medytacyjnym Ślęży jest znak w kształcie ukośnego krzyża, przypominającego literę X, będący symbolem solarnym. Spotkać go można w wielu miejscach na całym masywie. Tu oddawano cześć przede wszystkim Słońcu, w przeciwieństwie do sąsiedniego wzniesienia – Raduni, gdzie był czczony Księżyc. Na pobliskiej górze Wieżycy, posiadającej również znaczenie kultowe, pojawiają się w czasie medytacji obrazy pradawnego rytuału odprawianego przez kapłanki. Występujące tu promieniowanie osiąga moc 40 000 jednostek Bovisa.
Dowiedz się więcej o pomiarach radiestezyjnych – skorzystaj z książki Fizyka zjawisk radiestezyjnych. Teoria i praktyka.
Elementy wokół Ślęży
Charakterystycznym elementem celtyckich miejsc mocy były kamienne wały okalające święte góry. Pozostałości takich wałów, które otaczały niegdyś Ślężę, spotykamy do dzisiaj. Przypuszcza się, że niegdyś było ich tu aż sześć. Wokół szczytu biegnie owalny wał wykonany z czarnych skał Gabro. Kamienie układano pionowo bez zaprawy. Wnętrze muru wypełniano drobnymi kamieniami, żwirem i piaskiem. Jego pozostałości znajdują się pod i za schroniskiem i biegną aż do urwiska przy zejściu żółtym szlakiem. Przy wieży telewizyjnej kamieni tych nie ma. Być może usunięto je w czasie budowy. Warto zastanowić się nad przeznaczeniem wałów. Archeolodzy milczą na ten temat. Są za niskie, aby mogły pełnić funkcje obronne. Moim zdaniem kluczem do zrozumienia tej tajemnicy jest układ energetyczny Ślęży. Otóż, jak sądzę, zadano sobie niemały trud do ich wzniesienia, aby rozprowadzić i wzmocnić kosmiczną energię świętej góry. Kamienie bowiem nadają się do takiego celu. Pierwotne promieniowanie sięgało na Ślęży prawie 100 000 jednostek Bovisa. Dziś, w wyniku funkcjonowania nadajnika RTV, jest ono, niestety, znacznie osłabione. Krzyżuje się tu pięć linii geomantycznych biegnących do innych ważnych miejsc kultu, takich jak choćby Święty Krzyż i Gniezno. Wiele osób liczy, że prowadzone we współpracy z jasnowidzką wrocławską Lucyną Łoboz prace archeologiczne pod posadzką kościoła na szczycie Ślęży pomogą rozwiązać wiele zagadek związanych z przeszłością tego miejsca. Chciałbym polecić kilka miejsc na Ślęży, które znakomicie nadają się do własnych pomiarów i ćwiczeń energetyzacyjnych. Pierwszym z nich jest źródło św. Jakuba. Trafimy do niego, wspinając się na Ślężę szlakiem żółtym i skręcając ze szlaku w prawo (najlepiej zlokalizować je wcześniej na mapie turystycznej). Po ok. 100 m dojdziemy do źródła. Biowitalność tutejszej wody sięga 7600 jednostek Bovisa. Szkoda tylko, że ujęcie wody nie jest uporządkowane. Po lewej stronie, powyżej źródła św. Jakuba, odnalazłem tajemniczy kamień, będący kiedyś prawdopodobnie ołtarzem ofiarnym. Usytuowano go według stron świata i wyżłobiono w środku dziwne zagłębienie. O tym, że składano tu niegdyś ofiary, świadczą przesłania medytacyjne tego miejsca. Ciekawe, że wokół płaskiego, czworokątnego głazu zanika promieniowanie siatki szwajcarskiej, czyli powszechnie występujące promieniowanie kosmiczne tworzące prostokąty o bokach 2,5 na 2 m. Jak wykazują przeprowadzone badania, w szczelinie skalnej w Husyckich Skałkach odbywały się dawne rytuały wtajemniczenia w wiedzę duchową. Koncentrująca się tu energia pomagała w przemianie wewnętrznej inicjowanych osób. Medytacji należy oddawać się na dole, w grocie pośród skał. Należy wystrzegać się natomiast dłuższego stawania naprzeciwko ostrego kantu skały, gdyż emitowana z niego energia jest zbyt silna, a przez to niekorzystna dla ludzi. W pobliżu szczytu Ślęży położone jest tzw. Święte Źródło, miejsce, choć dziś bardzo zaniedbane, niezwykle ciekawe. Odnajdziemy je, skręcając w prawo ze szlaku w prowadzącą do niego ścieżkę. Polanka, na której się znajduje, znakomicie nadaje się do ćwiczeń medytacyjnych i energetyzacji organizmu. Przybywający niegdyś na świętą górę pielgrzymi dokonywali w nim rytualnego oczyszczenia ciała i duszy. Dopiero po tego rodzaju ablucjach podążano wijącą się w kształcie spirali drogą ku kamiennym kręgom na szczycie góry. W czasie medytacji przy Świętym Źródle miałem niesamowitą wizję. Jej treścią były rytualne kąpiele dawnych pątników. Istniały oddzielne baseny kąpielowe dla kobiet i dla mężczyzn, zasilane ze źródła. Kąpiel odbywała się w nocy, w świetle pochodni. Obmyci pielgrzymi podążali na wierzchołek świętej góry. Drogę oświetlały im palące się na szczycie ogniska. Potężny blask buchał również z dwóch ogromnych drewnianych belek skrzyżowanych w znaku Słońca. Ludzie zanosili na wierzchołek Ślęży gliniane krążki symbolizujące Słońce i Księżyc. Skupieni wokół sanktuarium, oczekiwali na kulminacyjny punkt uroczystości, jakim był wschód słońca oświetlający swymi promieniami kamienny krąg. W drodze na świętą górę warto też zwrócić uwagę na pozostałości dawnych wałów ochronnych. Szkoda, że obecnie na szczycie Ślęży wiele się zmieniło od dawnych czasów. Nie ma już na nim kamiennego kręgu, a jego miejsce zajmuje wieża telewizyjna wysyłająca silny sygnał na cały Dolny Śląsk. Energia owego masztu przekaźnikowego zagłusza, oczywiście, w znacznej mierze subtelne wibracje tego miejsca. Przed negatywnym oddziaływaniem pól elektromagnetycznych najlepiej schować się za masywnymi granitowymi skałami koło wieży widokowej na wierzchołku góry. W ich zaciszu osoby wrażliwe mogą odczuć potężne energie koncentrujące się w tym punkcie. Właśnie tu udało mi się zmierzyć pierwotne promieniowanie Ślęży, które sięgnęło około 100 000 jednostek Bovisa.
Przeczytaj także o krakowskich miejscach mocy w książce Tajemnice czakramu wawelskiego.
Miejsca mocy na Mazurach
Autor opisuje też miejsca, bardziej odległe, nieznane i pamiętane jedynie przez okolicznych mieszkańców: Rapa. Zabytkowy grobowiec w kształcie piramidy, w którym spoczywają zmumifikowane zwłoki, a do tego położony na Mazurach – taka wiadomość brzmi bardzo nieprawdopodobnie, a jednak jest prawdą. Przed blisko 200 laty ówczesny właściciel okolicznych gruntów hrabia Fritz (Friedrich Heinrich) von Farenheid zbudował rodzinny grobowiec w kształcie piramidy. Przez dłuższy czas obiekt pozostawał zapomniany, a publikacje o nim pojawiły się dopiero w latach 90. Jako pierwszy przeprowadziłem w tamtym czasie badania radiestezyjne wspomnianego obiektu. Był wówczas w opłakanym stanie, z częściowo zmurszałymi cegłami, porośnięty mchem i roślinnością. Do środka piramidy wchodziło się po gruzie przez okno. Kto chciał dotrzeć do grobowca od drogi, musiał przedzierać się przez gęste chaszcze. Już podczas pierwszych badań zauważyłem ciekawe zjawisko. Otóż okoliczny teren był podmokły i pełen komarów, ale żaden z nich nie wlatywał do środka obiektu. Wewnątrz, w siedmiu otwartych trumnach, znajdowały się zmumifikowane zwłoki. Mimo wilgotnego otoczenia grobowca ciała zmarłych dobrze się zachowały, łącznie z warstwą skórną. Zarówno efekt mumifikacji, jak i oddziaływanie na komary, można wytłumaczyć powstawaniem w piramidzie specyficznych energii, co udowodnili m.in. francuski badacz A. Bovis oraz w laboratoriach w Polsce prof. J. Mazurczak, dr J. Szymański i inni. Już w czasie pierwszych badań ze zdziwieniem stwierdziłem, iż mazurska piramida znajduje się w miejscu mocy, a jej położenie nie jest przypadkowe. Kilka lat temu zbudowano ścieżkę, teren uporządkowano, a sam grobowiec poddano konserwacji. W oknach założono kraty, przez które można zajrzeć do środka Piramida osiąga wysokość 15,9 m, a kwadratowa podstawa ma bok równy 10,4 m. Kąt pochylenia ścian zewnętrznych wynosi 68-70°. Tak więc zewnętrznie nie odwzorowuje kształtu Wielkiej Piramidy w Gizie. Jest tak tylko pozornie, gdyż wewnętrzne sklepienie posiada kąt nachylenia zbliżony do 52°, czyli taki jak słynna piramida egipska. Projektantem piramidy był prawdopodobnie słynny duński rzeźbiarz Berthel Thorwaldsen, twórca między innymi pomników Mikołaja Kopernika i księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie. Rodzina Farenheidów zamówiła u Thorwaldsena również rzeźby, którymi ozdobiła swój park i pałac w Bejnunach. Do powstania niezwykłego grobowca przyczyniły się zainteresowania hrabiego von Farenheida. Jak podaje niemiecki periodyk „Heimatbrief”, jego budowniczy był zagorzałym kolekcjonerem dzieł sztuki. Posiadał sporą kolekcję rzeźb i obrazów. Jego pałac w Bejnunach, znajdujący się obecnie po drugiej stronie granicy, w Rosji, spalono, a następnie rozebrano. Nie wiadomo, gdzie trafiła kolekcja. Hrabia von Farenheid musiał bardzo wcześnie zainteresować się egiptologią. Był członkiem ezoterycznego odłamu wolnomularstwa. W owym czasie dopiero zaczynała się moda na Egipt, zapoczątkowana wyprawą Napoleona Bonaparte (1798-99) i serią 24 tomów publikacji naukowych poświęconych temu regionowi, wydanych po francusku w latach 1809-28. Zafascynowany Egiptem hrabia spod Gołdapi zlecił wybudowanie rodzinnego grobowca właśnie w kształcie piramidy. Jeszcze wtedy nie wiedziano, że tego typu obiekty wywołują efekt mumifikacji. Jedynie w egipskich pismach tajemnych można było znaleźć wzmianki, że tego rodzaju forma budowli zapewnia wieczne życie. Słowo „piramida” wywodzi się prawdopodobnie od greckiego rzeczownika „pyro” oznaczającego ogień oraz słowa „amid” – „znajdować się w centrum”. Znaczyłoby to więc – „ogień znajdujący się w centrum”. Starożytni uważali ogień za uniwersalną energię wszechświata, siłę, która przenika wszelkie formy życia. Wierzono, iż grobowiec w kształcie piramidy zapewni nieśmiertelność. Kiedy niespodziewanie, w wieku 3 lat, zmarła ukochana córeczka hrabiego, Ninette, postanowił on ze względu na niezwykłe oddziaływanie wznieść grobowiec w kształcie piramidy. Później pochowano tu również innych członków jego rodziny a w 1849 r. samego budowniczego piramidy, Friedricha Heinricha von Farenheid. Wydaje się, że hrabia nieprzypadkowo wybrał na miejsce rodzinnego pochówku teren oddalony aż o 5 km od swego pałacu. Samo postawienie piramidy nie wystarczało. Należało ją umieścić w miejscu mocy. Do wzniesienia grobowca nie wybrał ani cmentarza parafialnego w pobliskiej Rapie (gdzie spoczywali jego przodkowie), ani dogodniej i bliżej położonego terenu w swoim parku pałacowym. Przeprowadzone przeze mnie badania radiestezyjne wykazały, że właśnie tutaj, jak nigdzie w okolicach, istnieje specyficzny klimat promieniowania. To lokalne miejsce mocy, a więc punkt, w którym koncentruje się pozytywna energia Ziemi i kosmosu. Tu przecina się kilka wznoszących się cieków. Niekorzystne składniki ich promieniowania wytłumiane są przez zbudowane z kamieni polnych fundamenty grobowca. Pozytywne zaś wibracje wzmacnia i kumuluje we wnętrzu piramidalny kształt budowli. Natężenie promieniowania w środku piramidy wynosi ok. 23 000-25 000 jednostek Bovisa. Dominuje korzystne dla organizmu człowieka promieniowanie w kolorze białym. Pojawiają się też promyki zieleni ujemnej, uważanej przez radiestetów za bardzo przenikliwy rodzaj emisji. Być może ma to związek ze spiczastą formą zewnętrzną piramidy. Co ciekawe, budowniczowie tutejszego grobowca zlokalizowali go również na skrzyżowaniu trzech linii promieniowania geomantycznego, łączących różne miejsca mocy. Co najbardziej istotne, jedna z nich prowadzi na południowy wschód, właśnie w kierunku Gizy. To jedyna linia geomantyczna z Wielkiej Piramidy przechodząca przez Polskę. Druga z linii łączy grobowiec Farenheidów z Królewcem i znanym centrum ezoterycznym w Findhorn w północnej Szkocji. Trzecia zaś ciągnie się tu z Kowna, przebiegając dalej na południowy zachód przez Wilczy Szaniec koło Kętrzyna i jedno ze znaczących europejskich miejsc mocy w Karlsruhe (tu też na rynku stoi piramida). Słynny angielski badacz geomancji Nigel Pennick twierdzi, że kwaterę Hitlera pod Kętrzynem zlokalizowano z dużym znawstwem wiedzy geomantycznej. Może rzeczywiście jego twierdzenie nie jest całkiem bezpodstawne. Interesujący jest fakt, że linia geomantyczna łącząca piramidę spod Gołdapi z niemieckim miastem Karlsruhe odpowiada kierunkowi wschodu słońca w dniu 30 kwietnia, a więc w dniu zakorzenionego w tradycji ludowej magicznego święta Walpurgii. Czy te wszystkie zbieżności mogą być dziełem przypadku?
Czakramy Ziemi w Polsce
W naszym kraju jest wiele miejsc mocy, które odwiedzają turyści. Dobrą energię ziemi skupiają m.in. Wawel, Góry Stołowe, wrocławski Ostrów Tumski, podlaski Tykocin i Białowieża czy kamienne kręgi w Odrach (woj. pomorskie). Leszek Matela twierdzi, że średniowieczni budowniczy tworzyli miejsca mocy przez odpowiednie ułożenie kamieni, które chroniło przed podziemnymi ciekami i gromadziło dobrą energię. Dlatego też miejsca mocy w Polsce i nie tylko korzystnie oddziałują na organizm, ładują go pozytywną energią, przyspieszają regenerację ciała, dają jasność umysłu. Zdaniem radiestety sami również jesteśmy w stanie zbudować swoje miejsce mocy.
Fragmenty pochodzą z książki „Polska magiczna. Przewodnik po miejscach mocy” autorstwa Leszka Mateli. W publikacji znajdziesz: opisy kilkudziesięciu miejsc mocy z każdego województwa, kolorowe mapy i mnóstwo zdjęć. Jeżeli interesujesz się miejscami mocy w Polsce, poczytaj również o Tatrach.